"Gazeta Polska", Galba, "Wprost", "Rzeczpospolita"..
(kolejność chronologiczna)
Poniżej fragment mającego się ukazać jutro artykułu w "Rzeczpospolitej", udostępniony "Salonowi24" przez redakcję „Rz”:
„Z esbeckich akt zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej wyłania się ponury obraz wieloletniej i zakrojonej na szeroką skalę współpracy duchownego z tajnymi służbami PRL. Ksiądz Wielgus nie spotykał się z funkcjonariuszami SB tylko w sprawach paszportowych, jak dotąd utrzymywał. Był cennym agentem. Nosił rozmaite pseudonimy — Adam, Adam Wysocki, Grey. Odbył specjalne przeszkolenie wywiadowcze, usiłował przeniknąć do środowiska Radia Wolna Europa w Monachium, przez wiele lat utrzymywał kontakty z IV wydziałem Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie: pisał dla esbeków analizy o pracownikach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a prowadzącym go oficerom dostarczał nagrania z przemówień i kazań hierarchów kościelnych.
Dlaczego to robił? Dokumenty nie zostawiają złudzeń — głównym powodem była przemożna chęć przyspieszenia kariery naukowej”.
Tagi: Wielgus; SB
4 komentarze:
Casus Wielgusa jest oznaką tego, że prawdy głoszone przez ałtorytety moralne ostatnich kilkunastu lat okazały się ważniejsze dla niektórych hierarchów kościelnych, niż Prawda objawiona 2 tys. lat temu. kp
A wystarczyło żeby Wielgus się przyznał po pierwszym arty6kule Gazety Polskiej. Sytuacja wyglądała by teraz zupełnie inaczej.
Wielgus swoim kłamliwym wypieraniem się nadwątlił autorytet całego Kościoła hierarchicznego w Polsce ale i Watykanu. Nie wiem co gorsze - współpraca czy kłamstwo. Albo głupota, która dawała mu poczucie, że żadnych dokumentów w IPN jednak nie ma. A może pycha, bo przecież zachowały się tylko fotokopie, więc bp mógł być niemal pewny, że wszystkie dokumenty na jego temat zostały zniszczone.
Wystarczyło,żeby się przyznał,został by teraz zupełnie inaczej widziany,przede wszystkim zachował by twarz i godność ,a teraz co by nie powiedział to wiadomo jak to będzie wyglądało, niby taki wykształcony i co ..............
Prześlij komentarz