sobota, 27 stycznia 2007

Waltzowanie prawa

"Sprawiedliwość jest po mojej stronie! A jeśli jej poczucie kłóci się z
prawem, to znaczy, że prawo to jest niedobre. I trzeba je zmienić."


Ten cytat z oświadczenia, które Hanna Gronkiewicz-Waltz wygłosiła na wczorajszej sesji Rady Warszawy doskonale podsumowuje jej "argumentację" po tym, jak okazało się, że z mocy ustawy straciła mandat prezydenta Warszawy. Być może tak otwarte przedstawienie stanowiska było kroplą przelewającą czarę i wreszcie dla większości obserwatorów stało się jasne, kto tu tak naprawdę ma "ciągotki autorytarne". Uszy przecierałem ze zdumienia, gdy słuchałem wczoraj TOK FM i niemal każdy dzwoniący słuchacz mówił to, co jeszcze kilka dni temu można było przeczytać tylko na prawicowych blogach.

Nadzwyczajna sesja Rady Warszawy
Foto: Nadzwyczajna sesja Rady Warszawy

Z nieco mniejszym zdumieniem przeczytałem już zatem komentarze do informacji o wyczynach HGW na Onecie oraz kilka blogów w Salonie24. Przytłaczająca większość komentarzy okazała się nieprzychylna dla HGW! Jako przykład chciałbym szczególnie polecić jeden krótki wpis Elizy Michalik - "A jednak ciągotki autorytarne.", broniący HGW, oraz znajdujące się pod nim komentarze. Mam zatem nie tylko cichą nadzieję, że niedługo (po przedterminowych wyborach), HGW znajdzie się tam, gdzie m.in. za takie jak wyżej oświadczenia w demokratycznym państwie trafić powinna. Na polityczny śmietnik.


Tagi: ; ; ;

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niektórzy mówią też o bufetyzacji prawa. A ja mówię, że prawo w rozumieniu HGW sięgnęło bufetu. kp

Anonimowy pisze...

Wskazana notka beznadziejna. Włosy dęba stają jakich to mamy dziennikarzy "politycznych i ekonomicznych" jak sama przedstawia się autorka. Komentarze za to na poziomie z analizą prawną włącznie jakiej nie widziałem w żadnej gazecie. Dlaczego bardziej liczy się głos takich miernot a normalni ludzie mogą sobie podyskutować co najwyżej w internecie albo jako "telefon do redakcji".

Anonimowy pisze...

Ustawa o wygaśnięciu mandatu jest tak prosta, że trzeba być profesorem prawa, szefem PO lub dziennikarzem TVN24 by jej nie zrozumieć.