sobota, 30 stycznia 2010

Donald I



"- Zastaliśmy Polskę analogową..



. . .




..zostawimy cyfrową."

piątek, 1 stycznia 2010

2010 Odyseja polityczna

Czego możemy spodziewać się w polityce w 2010 roku? Powiem wprost (choć już nawet i to sprzedane ;), że spodziewam się najgorszego. To znaczy - przejęcia pełni władzy przez PO. Przyzwyczajam się do tego, że Donald Tusk będzie prezydentem. Łatwiej mi nawet znieść tę myśl, niż to, że teraz jest premierem. Oczywiście wcale tego nie chcę, ale tak widać chcą ludzie. Być może otumanieni przez media, a może po prostu wolą przystojniaka wciskającego kity o miłości. Sądząc z sondaży, może nawet akceptują to, że szczuje opozycję buldogami i dąży do całkowitego zawłaszczenia państwa przez partię, której jest prezesem. Wspiera korporacje, zabija pluralizm mediów, zapobiega jakiejkolwiek niewygodnej dla jego sprzymierzeńców choćby dyskusji itd. itp. - listę zarzutów znamy, nie ma więc sensu jej powtarzać.



Prezydentura dla Tuska byłaby jednak tylko prestiżową wygraną. Konfitury czekają natomiast w samorządach. W kończącej się w tym roku kadencji, dzięki lokalnym koalicjom z PSL i SLD, PO również rządzi. PiS jest odstawiony zupełnie, nie mając chyba władzy w żadnym większym mieście. Nic nie wskazuje na to, aby coś miało się zmienić. Będzie to więc być może rok totalnego utrwalenia władzy przez PO i jej satelitów. Co z tego wyniknie dla Polski? Zapewne nic dobrego. Jak kolejne przegrane wpłyną na PiS i jej sympatyków? Może być ciężko.

Dlaczego twierdzę, że PiS przegra obydwie batalie? Bo przez dwa lata jest w całkowitej defensywie. Liderzy partii nie potrafili przez ten czas narzucić własnej pozytywnej narracji, skupiając się na mniej lub bardziej merytorycznej krytyce. Ale żeby wygrać wybory to oczywiście o wiele za mało. Co więcej odbijają się od ściany do ściany, od narożnika do narożnika, po kolejnych ciosach zadawanych przez PO. Nawet mając politycznego przeciwnika na nomen omen cmentarzu, pozwolili, aby polityczny zombie czmychnął i zaczął ich jeszcze podgryzać. Wątpię więc, żeby w ciągu paru miesięcy do wyborów nastąpił jakiś przełom.