sobota, 31 marca 2007

Immunitety ponad sprawiedliwością

"PO nie chodzi dzisiaj o to, żeby sprawnie i szybko przeprowadzić śledztwo, tylko żeby wykorzystywać takie sytuacje, jak ta pani Ostrowskiej do nieustannego spektaklu politycznego.."



Sejm nie uchylił wczoraj immunitetu posłance SLD Małgorzacie Ostrowskiej, której postawiono prokuratorskie zarzuty wzięcia łapówki (obciążają ją m.in. zeznanie dwóch świadków). Nie po raz pierwszy okazało się, że immunitet poselski jest skuteczną ochroną partyjnych sitw przed postawieniem przed sądem jednego z jej członków. Ostrowska nie stanie przez sądem dlatego, że od głosu wstrzymała się.. Platforma Obywatelska. Czy ktoś jeszcze pamięta, że jednym z punktów kampanii wyborczej do sejmu tej partii było zniesienie poselskiego immunitetu? Donald Tusk mówił o tym jeszcze miesiąc temu..

Platforma za zniesieniem immunitetu poselskiego

Ile warte są jego słowa, każdy mógł się wczoraj przekonać. Okazuje się, że szybko można zmienić poglądy, gdy obrona immunitetu służy partyjnym interesom (choćby z diabłem byle przeciw PiS) czy jest okazją do cynicznego oplucia rządu.

Do czego prowadzi nadmierne rozbudowanie instytucji immunitetów, de facto służących jedynie do unikania odpowiedzialności przed wymiarem sprawiedliwości, pokazuje nie tylko przypadek Ostrowskiej. Chyba całej Polsce jest już znany warszawski prokurator, który w ciągu ostatnich dwóch tygodni został dwukrotnie przyłapany na łapówkarstwie - raz jako ten, który łapówkę przyjmował, drugi raz, gdy sam usiłował ją wręczyć. Tylko prokuratorski immunitet pozwolił mu na tę kuriozalną recydywę. Czy za takim państwem, immunitetów ponad sprawiedliwością, opowiada się Platforma?


Zdanie na wstępie wyjąłem z ust Donalda Tuska, zmieniłem tylko słowo "PiS" na "PO".


Tagi: ; ;

piątek, 30 marca 2007

Jak to z Leskim i Joaśką było



Krzysztof Leski na swoim blogu w Salonie24 wziął w obronę Damięckiego. Choć w notce "Maciek Damięcki - czy "Dziennik" zagrał fair?" otwarcie przyznaje, że przyjaźni się z Damięckimi, warto przyjrzeć się temu, co pisze:

"Rozmawiałem długo z Joaśką [żoną Damięckiego] i opiszę teraz, jak to było. Nie: miało być według... - lecz: było."
Hmm... czyli wystarczy z kimś się przyjaźnić, żeby to, co mówi uznać za prawdę obiektywną. Na dodatek za taką uznać tylko relację, bo Joaśki przy opisywanych wydarzeniach nie było.

"Maciek, który nigdy nie krył, że wówczas pił sporo, bawił się z kumplami w hotelu. Nagle podszedł do nich facet znacznie bardziej od nich pijany i wymachując legitymacją SB zaczął wrzeszczeć: Ja was wszystkich, aktorzy, załatwię. Maciek wstał, wyrwał facetowi legitymację, a ten niepewnie się oddalił."
Takiej bujdy na resorach dawno nie czytałem. Czy ktoś w czasach głębokiej komuny odważyłby się wyrywać z rąk ubeka legitymację?! No chyba, że Maciek był przełożonym bardziej pijanego ubola..

"Nie minęło pół roku, gdy Maciek po kolejnej libacji wyszedł z hotelu MDM i z dwoma promilami wsiadł do auta. Po chwili uderzył w tramwaj. Większości aktorów - a trzeba pamiętać, że Maciek był wtedy na samym topie - uszłoby to w PRL na sucho. Ale nie Maćkowi: zabrano mu prawo jazdy i wóz, dostał też mandat."
Chociaż tu szczere oburzenie - wsiadł z dwoma promilami, uderzył w tramwaj i spotkały go za to "represje". A "większości aktorów uszłoby to na sucho". Biedny Maciuś, zaraz wyjdzie, że to opozycjonista.

"Odtąd znów unikał kontaktów, a po przeprowadzce kontakt się urwał. Koszmar odżył po telefonie z Dziennika.."
Brawo! Dziennik równie koszmarny jak SB.

"Samochód i prawo jazdy były wtedy dla Maćka niezbędne, by móc przemieszczać się z jednego planu na drugi, z TV do teatru itd.[..] Prawo jazdy było dla niego wszystkim."
Z tym akurat się zgadzam.

Więcej


Tagi: ; ;

Honor na deskach

Maciej Damięcki w DziennikuPo raz kolejny okazało się, jak banalne były motywy współpracy z SB. Do tejże niepotrzebne były tortury, fizyczne czy psychiczne, groźby zwolnienia z pracy, złamania kariery czy inne tego typu wymysły, jakimi raczy nas od lat "Gazeta Wyborcza". Współpracę rozpoczynało się nie po to, żeby zatrzymać ciosy "nieznanych" sprawców spadające na własny grzbiet w ciemnych zaułkach. Nie był nawet potrzebny "szantaż" paszportowy, jak w przypadku arcybiskupa Wielgusa. Szesnastoletnia współpraca Macieja Damięckiego z SB, ujawniona przez "Dziennik" (obok zdjęcie aktora opublikowane na www.dziennik.pl), pokazuje, że donosić na kolegów można było tylko dlatego, żeby odzyskać.. prawo jazdy, stracone po jeździe po pijaku. Damięcki pomylił kodeks honorowy z drogowym.

Maciej Damięcki w Gazecie WyborczejIle było warte dla Macieja Damięckiego prawko? Widać sporo, skoro zdradzał słabości charakteru i intymne szczegóły z życia aktorów, występujących na deskach tego samego teatru co on. Na przykład: "Uważam, że Alina Janowska bardzo leci na pieniądze..", albo "Daniel Olbrychski w ostatnim czasie zajęty był bardzo córką Andrzeja Łapickiego". Oczywiście zdradzał także ich zaangażowanie polityczne, np. "W czasie pamiętnych wypadków marcowych w naszym kraju Andrzej bardzo manifestował swoje stanowisko." Co ciekawe, Damięcki nie posypuje głowy popiołem i nie przeprasza, choć narażał przecież zdrowie i życie innych, którzy dzięki jego donosom mogli być prześladowani lub zapraszani do współpracy ku chwale socjalistycznej ojczyzny. TW "Bliźniak" atakuje "makkartyzmem w polskim wydaniu", zacytowanym zresztą skwapliwie przez Wyborczą (obok zdjęcie aktora opublikowane na Gazecie.pl).

Na koniec zabawa - znajdź różnice w powyższych fotografiach..


Tagi: ; ;

środa, 28 marca 2007

Leszek Miller był wart miliard dolarów

Trudno się zatem dziwić, że w 2003 roku zmontowano przeciw niemu prowokację, mającą na celu pozbawienie go stanowiska premiera, bo jako premier stanął na drodze interesom, w wyniku których ten miliard miał się zmaterializować na kontach określonych ludzi. Zarobić miał pośrednik i zapewne ci, którzy temu pośrednikowi umożliwiliby zawarcie transakcji, za którą miał uzyskać tak ogromną prowizję. Gra toczyła się jednak o coś znacznie cenniejszego..

Idąc śladami nagrań Oleksego trafiłem na bardzo interesujący wpis na blogu "Perły przed wieprze". Choć notka ma tytuł "Political fiction", to wydaje mi się, że autor przedstawił w niej bardzo trafną analizę rozgrywek wewnątrz eseldowskiego aparatu w okresie, gdy nie tak dawno rządził on Polską. To właśnie wydarzeń rozgrywających się w tamtym czasie dotyczy główny wątek rozmowy Oleksego z Gudzowatym (co pierwsza zauważyła z kolei Kataryna), a który jakoś nie trafił (jeszcze?) na czołówki gazet. W skrócie chodzi o walkę dwóch polityczno-biznesowych frakcji (Kwaśniewskiego i Milera) o to, czy i kto zarobi na pośrednictwie w przejęciu przez Rosję sektora paliwowego w Polsce. Za doprowadzenie do sprzedaży polskich rafinerii Łukoilowi Jan Kulczyk miał otrzymać miliard dolarów prowizji. Jak pisze Tad9: "koteria Millera faktycznie pogryzła się z koterią Kwaśniewskiego o zysk z pośredniczenia w wystawieniu Rosjanom polskiego rynku naftowego". Miller zablokował bowiem w pewnym momencie niemal już dogadany z Łukoilem interes.

instalacja gazowaObawiam się jednak, że to nie political fiction. To czego nie zauważył Tad9, a co uzupełnia jego teorię i ją bardzo uprawdopodabnia jest to, że drugim negatywnym bohaterem prowokacji wymierzonej w Millera miał być Aleksander Gudzowaty. To przecież on miał dać Millerowi juniorowi łapówkę. Czy to przypadek, że wybrano akurat jego? Zapewne nie. Gudzowaty trzymał bowiem (i trzyma nadal) złoty klucz do gazociągu Jamalskiego. Akcjonariuszami spółki Europol Gaz, zarządzającej gazociągiem, są PGNiG i Gazprom (po 48 proc. udziałów) oraz Gas Trading (4 proc.) W tym ostatnim udziałowcami są również PGNiG (43%) i Gazprom (16%) obok Bartimpexu Aleksandra Gudzowatego (36%). W efekcie większość udziałów (ok. 51%) Europol Gazu a zatem i kontrolę nad gazociągiem ma polski kapitał. Rosjanie chcieli jednak doprowadzić do sytuacji, aby Polska i Rosja miały równe udziały. Gudzowatego chciano zmusić do pozbycia się udziałów w Gas-Tradingu. A skoro nie chciał tego zrobić, zmontowano i przeciw niemu prowokację, zapewne aby nomem omen rura mu zmiękła.

Zamach na Millera był więc jednocześnie zamachem na Gudzowatego, którego efekt miał służyć jednemu celowi - wzmocnieniu pozycji Rosji w polskim sektorze energetycznym czy wręcz przejęciu przez nią nad nim kontroli przy jednoczesnym wzbogaceniu się tych, którzy do tego doprowadzą. Trudno zatem nie oddać Józefowi Oleksemu racji w tym, gdy w rozmowie z Gudzowatym przyznaje, że "jego sitwa miała Polskę w dupie".. Albo nie zgodzić się z Kataryną, która pisze, że "Rozmowa Gudzowaty-Oleksy w tych fragmentach, które media przemilczały wcale nie jest zabawna, jest bardzo ponura, tak jak ponure jest gangsterskie państwo o którym rozmawiają."


Tagi: ; ;

Kontrwywiadowcze zabezpieczenie (interesów)


Marcin Kossek, szef ochrony Aleksandra Gudzowatego i Konstanty Miodowicz, poseł PO

Ciekawe informacje o tym, o jak wielką stawkę toczyła się gra wokół Gudzowatego, której odpryskiem są płyty z nagraniem Oleksego, przynosi najnowsza "Gazeta Polska". Okazuje się, że nie chodziło tylko o wymuszenie opłacania się biznesmena lewicowej władzy. Głównym celem miało być przejęcie kontroli przez Rosjan nad Europol-Gazem, spółką władającą m.in. gazociągiem Jamalskim. Grę w tym kierunku miał prowadzić m.in.. Konstanty Miodowicz (syn Alfreda), szef ówczesnego kontrwywiadu, dziś poseł PO. Oto fragment wywiadu z Marcinem Kosskiem, szefem ochrony Aleksandra Gudzowatego, opublikowanego w dzisiejszej "GP":

Gdy okazało się, że Gudzowaty nie będzie się „opłacał”, zaczęły się problemy. W 1994 r. do ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka trafiło pismo, podpisane przez szefa kontrwywiadu Konstantego Miodowicza, parafowane przez szefa UOP Jerzego Koniecznego, przestrzegające przez kontaktami z Bartimpeksem Gudzowatego. Powód? Rzekomo Gudzowaty miał handlować materiałami rozszczepialnymi – czerwoną rtęcią i czerwonym fosforem. Ten dokument to dowód na to, jak pod szyldem tajności robi się „portret” niepokornym. W ten sposób chciano wpłynąć na premiera, aby ten odsunął firmę mojego szefa z interesów paliwowych. Na Pawlaka, podobnie jak później na Buzka i Millera, naciskały struktury, które miały dojście do każdego premiera bez względu na jego polityczną przynależność. ..
Pan zapyta Miodowicza, czy działał świadomie, czy nie. Przecież te działania to przestępstwo. Kontrwywiad przekazuje premierowi nieprawdziwą informację, z klauzulą tajności, aby nie można było tego zweryfikować.


Prowadzenie przestępczej działalności w interesie obcego mocarstwa.. strach pisać dalej.


Tagi: ; ; ;

wtorek, 27 marca 2007

Przeciek zainspirowała Platforma

Donaldowi Tuskowi grozi proces za bezpodstawne oskarżenie prokuratury o udostępnienie mediom nagrania rozmowy Gudzowaty-Oleksy. Trudno się temu dziwić, bo przecież skoro Tusk coś o tym "wie", niech przedstawi na to dowody. Dysponentem taśm przez kilka miesięcy nie była prokuratura, lecz Gudzowaty, a ściślej jego ochrona. Co się z nimi przez ten czas działo i w ilu kopiach mogła krążyć tu i ówdzie wiedzą zatem tylko ci, których widzę czasem za ogrodzeniem podczas spacerów po lesie ;) (Gudzowaci to moi sąsiedzi).

Nowa budowa Gudzowatych

Jednak, co postaram się dalej wykazać, za samym przeciekiem nagrania do mediów mogła stać Platforma. Dowodów na swoją tezę nie mam, ale logika wskazuje na to nieubłaganie. Tylko liderzy PO mieli interes w opublikowaniu taśm akurat teraz. Inaczej mówiąc tylko oni mieli motyw, aby popełnić tę salonową "zbrodnię". Nadal bowiem uważam, że to, gdzie było źródło przecieku i z czyjej inspiracji on powstał jest marginalne w stosunku do treści rozmowy byłego premiera z biznesmenem.

A zatem po kolei.. Faktem jest, że powrót Kwaśniewskiego do polityki był może nie tyle długo przygotowywany (jak w komentarzach do poprzedniej notki pisał Zeter1) czy zapowiadany (do ostatniego weekendu nie było jasnej deklaracji samego zainteresowanego) ale, z drugiej strony, wiele osób się go spodziewało. Niektórzy tego powrotu się obawiali. Czy był to PiS? Zapewne nie, bo Kwaśniewski czy szerzej - ugrupowanie, na którego czele by stał lub nad którym objąłby kuratelę, byłoby o wiele łatwiejszym przeciwnikiem niż Platforma. Trudno podsunąć PiS-owi lepszego do zneutralizowania wroga, niż kogoś, kto wywodzi swój polityczny życiorys wprost z partyjnego aparatu PRL czy, tak jak Kwaśniewski, skompromitowanego układami na styku polityki i gospodarki, pijaństwem (wsiadaniem podczas zagranicznej wizyty do samochodowego bagażnika itp. ekscesy) czy oficjalną wizytą po paru głębszych na grobach pomordowanych w Charkowie Polaków.

Powstanie/odnowienie centrolewicy (oczywiście w grę wchodzi tylko medialny lifting) z Kwaśniewskim jako siłą sprawczą byłoby wręcz korzystne dla PiS także z tego powodu, że osłabiałoby Platformę. Były prezydent mógłby w jakimś stopniu przeciągnąć na swoją stronę sympatyków przecież nie prawego, konserwatywnego skrzydła PO, które zyskując większą samodzielność mogłoby stanowić zagrożenie dla PiS, lecz liberalnego, stanowiącego o sile PO. Na osłabieniu już na starcie rodzącej się lub znacząco wzmacniającej centrolewicowej formacji zależeć więc mogło tylko i wyłącznie Platformie. Neutralizując Kwaśniewskiego, jej liderzy mogli zapobiec jeśli nie rozłamowi w partii to w dalszej perspektywie wzięcia PO między młot i kowadło: PiS i "odnowioną" centrolewicę.

I jeszcze jedno - gdyby to PiS miał "grać" taśmami, zapewne ujawniłby je później, gdy ugrupowanie Olusia urosłoby już w siłę, przeciągając na swoją stronę część sympatyków Platformy. Osłabienie lewicy teraz wzmacnia tylko Platformę poprzez naturalny przepływ do niej lewicowo-liberalnego elektoratu. Za ujawnieniem taśm nie mógł stać zatem nikt inny, niż ktoś z sympatyków PO.



Tagi: ; ; ;

poniedziałek, 26 marca 2007

Krętacz Wyborczy

Aleksander Kwaśniewski i Wojciech OlejniczakTrzeba mieć tupet, żeby na fali zainteresowania, związanego z ujawnieniem nagrań o samym sobie i pojawiających się w nich korupcyjnych zarzutów, z podniesionym czołem wracać na polityczne salony. Zamiast zaszyć się gdzieś w ciemnej głuszy ze wstydu. Oluś krętacz, jak mówi o nim Oleksy, czy jak kto woli - prezio (określenie użyte przez Kulczyka) zamierza jeździć po Polsce i wspierać centrolewicę, nie wykluczając nawet stworzenia nowej partii. Jakby w SLD ktoś przeszkadzał mu się realizować.. Budowa poparcia społecznego na negatywnym wizerunku? Nic z tych rzeczy. Nie po raz pierwszy okazuje się bowiem, że to nie Oluś i partia są źli, tylko otaczająca rzeczywistość. Przekręty prominentnych polityków SLD, o których wygadał się Oleksy, sprowadzić przecież można do.. spisku prawicy. Oluś rzecze:

- Dlaczego tak się dzieje, że trzy dni wcześniej jest wywiad [nagrany dla ''GW'], a już za chwilę są taśmy? Dlaczego po sześciu miesiącach od nagrania akurat teraz te taśmy są nagłaśniane w jednej z gazet współpracujących z obozem rządowym? Stoi za tym obecna władza.

Takie i inne dyrdymały (warto zwrócić uwagę na chytre zarzucenie "Dziennikowi" współpracy z rządem), zwielokrotnione przez usłużne media, z "Gazetą Wyborczą" i TVN24 na czele, powodują, że o tym, co znajduje się na taśmach "dżentelmeni" nie dyskutują. Debata toczy się natomiast nad "przeciekiem". A tak w ogóle to okazuje się, że w mniemaniu prezia już nie tylko PiS ale cała IV RP go podsłuchuje: - Jestem podsłuchiwany. Mogę się o to założyć. Na pytanie dziennikarza, kto podsłuchuje, odpowiada - IV RP. Portal zresztą już roi się od podobnie światłych wypowiedzi Kwaśniewskiego ozdobionych landrynkowymi zdjęciami jego i Joli (tej od instrukcji jedzenia bezy). Kreacja nowego-starego guru lewicy widać już w pełni rozkwitła. Sygnał do tego dały Olejnik i Kublik w wywiadzie na kolanach z Olusiem w weekendowym wydaniu "GW", w którym nie pada nawet jedno niewygodne pytanie o niewiadomego pochodzenia majątek, który wypomniał mu Oleksy.

Kwaśniewski przestępca? - ankietaCoś, co ostatecznie może wywołać grymas politowania, na stronach portalu "Gazety Wyborczej" uzyskuje wysoką rangę. Do notki o podsłuchu przez IV RP dołączona jest nawet ankieta, żeby pożyteczni idioci mogli wesprzeć Olusia w jego cynicznej grze. No bo przecież to gra, a nie (chyba) początek manii prześladowczej. Manipulacyjny jest sam temat ankiety, bo jak wiadomo bez zgody sądu nie można nikogo podsłuchiwać, a żeby to zrobić prokurator musi przekonać sędziego, że podsłuchiwana osoba dopuściła się przestępstwa i potrzebuje mocnych dowodów. A zatem ankietę można potraktować jako pytanie o to, "Czy uważasz Aleksandra Kwaśniewskiego za przestępcę?". Jak widać na załączonym obrazku za takiego uważa go już prawie 7 tysięcy internautów. Charakterystyczne są także możliwe do wybrania odpowiedzi. Na pytanie "Czy Aleksander Kwaśniewski jest podsłuchiwany?" można udzielić odpowiedzi "Na pewno tak" albo "Wątpię w to". Czyli do jedynie słusznej gazetowej linii można być zdecydowanie przekonanym, albo w nią co najwyżej wątpić. "Na pewno nie" nie wchodzi już w rachubę.

"Gazeta Wyborcza", która, zaraz po ujawnieniu rozmowy Oleksego z Gudzowatym, ostentacyjnie promuje Kwaśniewskiego po raz kolejny chce udowodnić, że w polskiej polityce wszystko jest możliwe, jeśli tylko stoi za tym silne medium.


Tagi: ; ; ;

sobota, 24 marca 2007

Upadek

Czy jest możliwe, aby Oleksy nie spodziewał się, że Gudzowaty puści w plotkarski obieg choć część z tego, co usłyszał? Czy rozluźniony winem i dobrym jadłem poczuł się na tyle pewnie, że szczerze i naiwnie dzielił się swoimi spostrzeżeniami, myśląc, że Gudzowaty zachowa je tylko dla siebie? To jest niemożliwe. Były premier i marszałek sejmu, stary polityczny wyjadacz, przewodniczący SLD i.. tajny współpracownik Agenturalnego Wywiadu Wojskowego zapewne nie sypał przypadkowo. Rozumiem Gudzowatego, który skwapliwie wykorzystał tę wiedzę i pod byle pretekstem zaniósł taśmy z nagraniem Oleksego do prokuratury i prawdopodobnie także do mediów. Za kadencji SLD został odsunięty od wielkich interesów, które mógł za to bez przeszkód robić jego największy konkurent Kulczyk.

Aleksander Kwaśniewski Oleksy jednak nie miał bezpośredniego powodu, aby sypać swoich partyjnych kumpli. To, że nie miał o nich najlepszego zdania, że ten to buc a tamten to narcyz, nie wyjaśnia jednak tego, żeby od tak ujawniać przekręty wyborcze Borowskiego, podejrzaną prywatyzację jego żony, korupcję jako wręcz rodzinny biznes Millerów czy oskarżać byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o to, że dorobił się wielkiego majątku dzięki "kapitalizmowi politycznemu", którego na dodatek miał być ojcem chrzestnym. Oleksy powiedział tak dużo i o tak wielu najbardziej prominentnych politykach SLD, zajmujących najwyższe urzędy w państwie, że można przyjąć tezę, iż założył wręcz, że informacje te zostaną w mniejszym lub większym stopniu ujawnione. Może chciał zneutralizować w ten sposób politycznych konkurentów, zostając mężem opatrznościowym lewicy. Co by o nim nie mówić, sam nie brał jednak w przekrętach udziału. Oczywiście firmował je, bo o nich wiedział. Może jednak tamtego popołudnia przy obiedzie u Gudzowatego ruszyło go sumienie..

Tak czy inaczej, nikt nie przysłużył się zapewne do upadku postkomunistycznej lewicy w Polsce bardziej niż Józef Oleksy. Mam tylko nadzieję, że SLD legnie tym razem w gruzach definitywnie i przestaniemy wreszcie oglądać tych jeszcze peerelowskich partyjnych aparatczyków, żywcem wyciągniętych z głębokiej komuny i myślących tylko o jednym - jak zrobić przekręt kosztem reszty społeczeństwa. Już wolę lewaka Sławomira Sierakowskiego, bo ten to przynajmniej idealista..


Tagi: ; ; ;

czwartek, 22 marca 2007

Moja sitwa miała Polskę w dupie




Motto
Żadnemu nie wierzę z lewicy. Wszyscy są upaprani w różne kombinacje, interesy. Przekręty szły. Moja sitwa miała Polskę w dupie.


O krętaczu Olusiu
Tych zegarków miał od cholery i nosił je kur..., nie wiadomo po co. Apartament na rogu, przy samej szosie, bez kawałeczka ogródka, to jest były prezydent. To jest minimum 4,5 mln zł. Przecież to jest 400 metrów kwadratowych, tam chodzi po 11 tys. metr, to policz sobie, ile to kosztuje, ten 400-metrowy apartament. Dom w Kazimierzu – nie umiem tego wycenić, ale na pewno jest to droga sprawa. Jazgarzew 6 ha działki z asfaltową drogą zrobioną do samego domu przez pola. I to nie jest wszystko. Oluś zawsze był krętaczem, i to małym krętaczem. Za co się brał, zawsze spier.... I to zjednoczenie lewicy też spier... Nie uzbiera, żeby nie wiem jak się naharował, to nie uzbiera tyle, ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego. ..cały kapitalizm polityczny stworzył Kwaśniewski.

O wyfiokowanej Joli
Ona ma 100 tys. za ten program w telewizji (TVN Style), by się wstydziła tam występować. Siedzi wyfiokowana Jola i gada. Przez 15 minut czy więcej uczy obywateli, jak jeść bezę. Że bezy nie można kroić nożem i widelcem, bo może trysnąć. Że trzeba zdjąć kapelusik od bezy. I to jest k… program pierwszej damy! By się wstydziła takie programy prowadzić.

O Borówce i jego przedsiębiorczej żonie
Kasa i tak wypływa partyjna przecież do Borowskiego, do paru innych. Borowski wyciągnął koszty kampanii prezydenckiej, pięćset tysięcy, a SLD cztery i pół miliona. Tylko, że Cimoszewicz miał trzy tygodnie kampanii, a Borowski trzy miesiące. Jego żona Alina, bardzo przedsiębiorcza kobieta. Sprywatyzowała ten Kopexim. To stara centrala handlu zagranicznego. Jedna z tych największych. Ona tam była dyrektorem, wicedyrektorem. W wąskim gronie, był taki czas, że można było nomenklaturowo de facto sprywatyzować. Oni to zrobili i ona jest dużym właścicielem tego.

O Leszku Millerze juniorze, co to się kur.. nie boi

Młody miał być aresztowany po powrocie ze Stanów na lotnisku. Woźniakowski [wiceminister skarbu, przyjaciel Millerów] zap... do Stanów, żeby go powstrzymać. Wrócił cztery miesiące później, jak Leszek był już premierem.
Zgłosił się miesiąc temu do agencji nieruchomości, w poszukiwaniu domu do miliona dolarów. On się nie boi, a to jest pewna informacja, bo jest od właścicielki agencji, do której przyszedł. Ona zresztą szeptem i przerażona, rozumiesz: w czyim imieniu, w czyim imieniu. W swoim, on w swoim imieniu zlecił poszukiwanie domu czy rezydencji do miliona dolarów. To znaczy, że tupet jednocześnie występuje, że nie boi się. Nie boi się, kur....


O samodzielnym Sławomirze Millerze (przyrodni brat seniora)
Działał samodzielnie korupcyjnie. Bo do mnie po wyborach poprzednich przyszło dwóch facetów żeby potwierdzić, że 200 tys. dol. dotarło do pana Leszka Millera. Chodzi tylko o to, czy nie zmarnowały się pieniądze. Bo były dawane na kampanię.

O Sojuzie
Olejniczak był w moim zarządzie i słowa nie słyszałem przez dwa lata, żeby mu się jakieś aferki w SLD nie podobały. Wszystko mu się w SLD podobało. A teraz wielki nowy Sojusz.


Fragmenty wypowiedzi Józefa Oleksego z jego rozmowy z Aleksandrem Gudzowatym, którą obaj panowie prowadzili przy obiedzie we wrześniu 2006 roku.


Tagi: ; ; ;

środa, 14 marca 2007

Trybunał Konstytucyjny do likwidacji

Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego

Po takim orzeczeniu jak wczoraj. Czy to normalne, aby.. PO w poprzedniej kadencji Sejmu wniosła poprawki do ustawy i ją przegłosowała; ustawa obowiązuje kilkanaście miesięcy i nikomu żaden przepis nie przeszkadza; następnie jeden z głównych polityków PO łamie jej rygory i traci mandat; PO zaskarża ustawę do TK; ten wydaje "wyrok", zgodny z oczekiwaniami PO. To ma być państwo prawa, gdzie instytucja, która, jako władza sądownicza, wkracza w kompetencje władzy ustawodawczej?

Już nawet nie chodzi o to, że orzeczenie jest czysto polityczne. Nie ma prawnych argumentów na taką manipulację. Główne uzasadnienie, że utrata mandatu jest nieproporcjonalna do przewinienia (dla tych, co się "trochę spóźnili") jest po prostu śmieszne. Przecież za kraty za to nie idą. A to, że "dzień wyboru nie jest jednoznacznym stwierdzeniem" woła o pomstę do nieba. Toż nawet dziecko w mojej wsi wie, kiedy są wybory. I przez myśl mu nie przejdzie, że tym dniem mógłby być np. dzień zakończenia liczenia głosów przez komisję obwodową czy termin ogłoszenia oficjalnych wyników przez PKW. Jednym słowem wielka ściema dla wykształciuchów, którzy to oczywiście kupili. Nie jestem prawnikiem, ale bynajmniej ani przedmiotowa ustawa nie jest tylko dla nich, ani tym bardziej Konstytucja. Dlatego moim zdaniem TK po czymś takim nadaje się tylko do likwidacji.

Tagi: ;

niedziela, 11 marca 2007

I znowu III RP

Bynajmniej nie dlatego, że zamiast dziennikarza prezesem TVP został polityk. Choć zaraz po tej nieoczekiwanej zmianie miejsc bliski byłem takiemu wnioskowi. III RP powróciła dzięki inicjatywie nieskładania oświadczeń lustracyjnych przez jej dziennikarską elitę. Główni przedstawiciele salonowych mediów okazali, nie po raz pierwszy zresztą, pogardę dla demokratycznego porządku prawnego, jeśli tylko ten porządek nie jest im na rękę. To powtórka choćby z prawnych łamańców związanych z wygaśnięciem mandatu Hannie Gronkiewicz-Waltz, ale oczywiście na o wiele większą skalę. Ale dobrze się stało.. Tym, którym w ciągu ostatnich dwóch tygodni po odwołaniu Wildsteina wydawało się, że to już koniec świata (lub jak kto woli - IV RP), Milewicz, Olejnik, Żakowski, Lis, Najsztub, Mazowiecki, Wroński, Durczok et consortes przypomnieli, gdzie tak naprawdę leży zagrożenie dla odnowy moralnej Rzeczpospolitej.


Tagi: ;