sobota, 15 lipca 2006

Wyborczej gratuluję eksperta gospodarczego od porażek

Życzę porażek na wszystkich frontach, bo każde zwycięstwo tego Układu to porażka Polski i zagrożenie dla wolności. Życzę także porażek gospodarczych, choć za to płacą ludzie.


Takich "życzeń" i takiej pogardy dla Polaków, jakie wczoraj wyraził Waldemar Kuczyński, były minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, w dniu zaprzysiężenia nowego rządu, nie powstydziłby się najgorszy, śmiertelny wróg Polski. Jeśli w Polsce np. dzieci będą głodować a chorym nie starczy na leki, Kuczyński będzie tryumfował. Indywiduum to jest stałym publicystą ekonomicznym Gazety Wyborczej. Sądząc z częstych publikacji w tejże, indywiduum zapewne jest już tak w życiu ustawione, że porażki rządu na wszystkich frontach, w tym gospodarcze, są mu zupełnie obojętne. Poza czerpaniem osobistej satysfakcji rzecz jasna.

Indywiduum życzyło nam wszystkim ubóstwa na swoim blogu. Linka do niego nie podam, bo w obawie zapewne przed swoim poprawnościowym guru M., indywiduum swoje szczere życzenia po kilku godzinach od opublikowania usunęło, odszczekało i przeprosiło. Ale nie wątpię, że były to szczere życzenia, choć wyjawione w chwili słabości. Samo indywiduum napisało zresztą już po ich skasowaniu, że tylko "chwilowo utraciło samokontrolę". Ponieważ dyskusje nad postem indywiduum przetoczyły się już na blogach Galby i Kataryny, podaję tylko jako uzupełnienie, komu indywiduum jest politycznie bliskie oraz kilka jego wcześniejszych wypowiedzi. Pochodzą one z opublikowanych i dostępnych w Internecie źródeł.

Z dziennika prowadzonego (i wydanego w druku) przez indywiduum w okresie solidarnościowego zrywu, dowiadujemy się, że zostało zaproszene do komisji ekspertów przy Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym, któremu przewodzili Lech Wałęsa i Andrzej Gwiazda. "Skład komisji ekspertów - pisze w dzienniku indywiduum - ustalili Mazowiecki i Geremek. Sądzę, że brali pod uwagę kryterium przydatności merytorycznej i politycznej bliskości. Będąc ludźmi opozycji, ale i kompromisu, takich właśnie dobrali współpracowników". Trzeba przyznać, że dobrali się jak w korcu maku.

Indywiduum od lat przedstawiane jest jako "doktor", choć jest zaledwie magistrem. Wyrzucone zostało z PZPR i usunięte z Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR za lewackie odchylenie. Choć trudno sobie wyobrazić coś bardziej lewego od komuny za PRL, indywiduum uchodzi za eksperta gospodarczego na łamach Gazety Wyborczej. Jak się teraz okazało - eksperta od gospodarczych porażek.

Co jeszcze mówiło indywiduum?

O Ameryce: "No cóż, świat potrzebuje mechanizmów stabilizujących, w których ważna, choć nie jedyna, rola przypada głównym państwom. Poprzednio był ZSRR i Stany Zjednoczone, 45 lat stabilizacji na bazie strachu, a dla nas - wiadomo, jak to było." No tak, dla europejskiej lewicy USA są przecież nawet straszniejsze niż Rosja.

O prawicy (przed wyborami): "Na prawicy z kolei, też od TKM nie wolnej, jest wielu polityków pokręconych, pełnych fobii i różnych niebezpiecznych pomysłów. Lepiej by było, aby polska scena polityczna wyszła z wyborów zrównoważona i mogła trzymać prawicę za ręce." Skoro nie wyszło, trzeba zatem całej Polsce dać po łapach..

O braku uzależnienia energetycznego Polski od jednego dostawcy: "Jeszcze niedawno prawie traciliśmy niepodległość przez to, że kilka procent udziału miała w Naftoporcie spółka J&S, diaboliczna, stworzona ponoć przez rosyjski wywiad, pewno w celu przyłączenia Polski do Wspólnoty Niepodległych Państw. I co? Bez żadnego problemu państwo odzyskało większościowy udział, a ponoć miało nie móc. Dobrze, że odzyskało, ale nie musiało, bo groźba dla bezpieczeństwa energetycznego kraju nie istniała." Oddajmy J&S z powrotem udziały w Naftoporcie. Monopol tej firmy na dostawy ropy ropociągiem to przecież dla indywiduum za mało..
Z czego wynika bezrobocie: "Ono w połowie wynika z dziedzictwa PRL i błędów transformacji, a w połowie z naszej przez lata wyjątkowej w Europie płodności". No i wszystko jasne - Polaków jest po prostu za dużo.

"Ekspert" nie zrobił nawet samodzielnie szablonu swojego bloga, lecz skorzystał z usług firmy.

Blog Waldemar Kuczyński

No ale przecież takiego, co "Życzy także porażek gospodarczych, choć za to płacą ludzie" na pewno na to stać..


Tagi: ;

piątek, 14 lipca 2006

Gdzie jest kurna moja kasa? Czyli, jak rozpętałem "aferę Kataryny"

Czuję się zupełnie jak.. Franek Dolas, który rozpętał II wojnę światową. "Afera Kataryny", jak określił całe zamieszanie Krzysztof Urbanowicz, stała się bodaj największą "aferą" w polskiej blogosferze. Chciałbym zatem pokrótce przedstawić to, jak doszło do tego, że zacytowany i skomentowany przeze mnie fragment wypowiedzi eksperta tak szybko został rozpropagowany w Internecie. Oczywiście nie w całym. Wystarczyło jednak, że przedostał się do kilku opiniotwórczych blogów i forów dyskusyjnych, aby wywołać burzę. Na szczęście burzę w szklance wody.

Nie będę rozwodzić się nad faktograficznym wymiarem całego zdarzenia, bo zostało ono już sprostowane przez autora źródłowej i - jak się okazało niepotwierdzonej - informacji.

Media Cafe - sprostowanie

Zostało także wyjaśnione przez Katarynę i niżej podpisanego - przede wszystkim w komentarzach do notki, która wywołała burzę oraz na blogach Kataryny i Media Cafe Polska.


Przejdźmy zatem do odpowiedzi na nurtujące zapewne wszystkich - przede wszystkim Katarynę, adminów Gazety.pl, blogerów i aktywnych komentatorów - pytanie: kto za tym wszystkim stał? Lub, używając zwrotu autora jednego z poświęconych tej sprawie wątków na forum Kraj - "Kto dał zlecenie na Katarynę?"

Kto dał zlecenie na Katarynę
Kto dał zlecenie na Katarynę?

Z całą pewnością zlecenia nie dał Macierewicz, tajemnicza forumowiczka BB, czy sama Agora (rękami Samej Wandy). A o takich, a nawet jeszcze ciekawszych teoriach spisku, można się było dowiedzieć z lektury powyższego wątku. Na przykład, że "Kataryna mogła przecież sama sobie wystawić zlecenie. Jest autolustracja to i musi być autozlecenie."

Cofnijmy się jednak trochę w czasie, żeby zobaczyć, co się działo zaraz po tym, jak opublikowałem swoją notkę Kataryna na liście płac Agory. Otóż na forum Kraj pojawił się wątek, który reklamował (bez mojej wiedzy i zgody) notkę. Widać, że tytuł notki okazał się co najmniej "niemnożko intrygujący", skoro sama Kataryna zadała w nim dramatyczne pytanie: "Jeśli jestem na ich liście płac, to gdzie jest kurna moja kasa?". Fragment pyatnia pozwoliłem sobie umieścić w tytule niniejszej notki.

Gdzie jest kurna moja kasa?
Gdzie jest kurna moja kasa?

Z samym wątkiem działy się cuda - zniknął z forum, by niedługo się znowu na nim pojawić, już z wpisem admina portalu Gazety.pl. Tebe zamieścił w nim oficjalne dementi sponsoringu Kataryny przez portal Gazeta.pl.

Dementi Gazety.pl
Dementi Gazeta.pl

W tzw. międzyczasie miałem rzekomo reklamować notkę "wszędzie, gdzie popadnie" (co zarzucił mi Ols - admin Blox.pl). A ja "zgłosiłem" ją w komentarzach na zaledwie dwóch blogach, które w miarę regularnie podczytuję (zresztą akurat te blogi sprawy w ogóle nie podchwyciły) oraz w serwisie Gwar. W tym ostatnim zgłoszenie utrzymywało się prawie przez cały dzień na samym szczycie rankingu. W Gwarze zgłaszam od niedawna każdą nową notkę, bo przecież nie piszę do szuflady..

Gwar
Gwar

Prawdopodobnie z Gwaru moje zgłoszenie też na samym początu zniknęło (ale nie mam na to dowodów), bo świadczy o tym kolejne zgłoszenie, tym razem w serwisie Wykop, z którym nie miałem już nic wspólnego (tam notek jeszcze nie zgłaszałem, ale zamierzam). W Wykopie link do mojej notki też długo utrzymywał się na samym szczycie rankingu.

Wykop
Wykop

No i po tym się zaczęło.. Choć najbardziej zaintersowani dotarli do mojej notki zapewne bezpośrednio (np. przez RSS-a), albo z FK, to prawdziwa rzesza nowych przybyszów posypała się z dwóch wymienionych wyżej serwisów, pozwalających na szybką wymianę interesujących linków.

Kolejną odsłoną nomen omen całkowicie wirtualnej afery były blogi, które odniosły się do tego, co napisałem, m.in.:

Piąta Władza
Piąta władza

Ja, RAFi
Ja, RAFi

Ooops
Ooops

Azrael - zwykłe pisanie
Azrael

TeBe Gada
Tebe Gada

No i to by było na tyle. Choć na koniec jeszcze jedno. Ponieważ najważniejsze blogi miałem na stałym nasłuchu, wiem, że odniesienie z krótkim komentarzem (wpisane nie przeze mnie, lecz przez nieznanego mi Geralta) do notki na moim blogu, skasował u siebie Galba. Przywrócił je dopiero po kilku godzinach. Nie mam jednak o to do niego pretensji, bo zapewne pomyślał, że to dęta sprawa i nagonka na zaprzyjaźnioną blogerką. Miał do tego pełne prawo - jego blog. Aby jednak nie wyszło, że się czepiam, chciałbym wyrazić przy okazji Galbie moje uznanie. Galba jako jedyny.. (kontynuuję tu moją wczorajszą myśl, zapisaną na blogu Kataryny) ze znanych mi prawicowych blogerów, mających swoje blogi na Blox.pl, dokonuje iście katorżniczej pracy, przekładając swój blog do innego serwisu. Nie wiem, czy choć trochę się temu swoimi wcześniejszymi wypowiedziami przysłużyłem, ale przecież nie o moją satysfakcję tu chodzi..


I jeszcze jedna refleksja. W całej sprawie nie chodziło mi o Katarynę. Nie chodziło mi też ani o pieniądze (które blogerzy jak najbardziej mogą otrzymywać), ani o politykę (którą uprawiają blogerzy). Uważam tylko, że sponsorowanie blogerów powinno być jawne. Czytelnicy i komentatorzy blogów powinni wiedzieć, kto czerpie zyski z tego, że odwiedzają określony blog. A to, czy Gazeta, czy inne medium mogły opłacać przychylnego, czy przeciwnego im ideologicznie blogera jest kwestią drugorzędną. Choć oczywiście ciekawą..

Mam też nadzieję, że Kataryna wyjdzie z tego całego zamieszania wzmocniona. Została oficjalnie uwiarygodniona, co powinno raz na zawsze przeciąć spekulacje na temat jej potajemnej współpracy z Agorą. Powinna też zyskać jeszcze większą popularność, przynajmniej jeśli chodzi o rozpoznawalność marki bloga. Którego, mam nadzieję, znowu zacznie pisać..

Tagi: ; ;

czwartek, 13 lipca 2006

Katatryna nie była tajnym współpracownikiem Agory

Jak czytamy w opublikowanej dosłownie przed chwilą notce Krzysztofa Urbanowicza na jego blogu Media Cafe Polska, autor wycofał się z twierdzenia, że słynna blogowiczka i forumowiczka Kataryna była sponsorowana przez Agorę (własciciela portalu Gazeta.pl). Jak przyznaje Urbanowicz, jego źródło informacji w tej sprawie okazało się niewiarygodne:

"Według jednego z moich źrodeł - zazwyczaj dobrze poinformowanych - autorka bloga Kataryna otrzymywała pieniądze od portalu gazeta.pl. [..] ..skontaktowałem się z moim źródłem informacji, które spuściło z tonu, mówiąc o „trybie warunkowym".

Początkiem, jak to określił Urbanowicz - "afery Kataryny", była jego wypowiedź dla miesięcznika komputerowego Enter, skomentowana wczoraj przeze mnie na blogu.


PS. Przepraszam za literówkę w tytule, ale zmieniając ją, zmienia mi się link do notki, którą gubią wtedy linkujące do niej inne strony. Nie chcę być więc znowu posądzony o jakąś intrygę..

środa, 12 lipca 2006

Kataryna na liście płac Agory

Upał straszny. W polityce jeszcze cieplej. Przydałby się zimny prysznic.. Dla ochłody proponuję sprawę z naszego blogowego podwórka. Nieco zaskakującą, ale oczywiście nie o takiej temperaturze, jak powietrze czy ostatnie wydarzenia polityczne. Otóż, drogą białego wywiadu dowiedziałem się, że Kataryna - jeszcze nie tak dawno jedna z najaktywniejszych (choć ostatnio milczy) politycznych blogowiczek - była sponsorowana przez.. Agorę.

Informacja jest o tyle interesująca, żeby nie powiedzieć bulwersująca, że na blogu Kataryny nie ma słowa o wsparciu finansowym Agory, żadnego banera reklamowego itd. Nie dowiemy się tego też na Blox.pl - serwisie blogowym Agory. Informacja jest jednak ponad wszelką wątpliwość pewna. Jej źródłem jest Krzysztof Urbanowicz - znany w środowisku konsultant medialny, prowaczący także swój blog Media Cafe Polska. Informacja ukazała się natomiast w najnowszym numerze (8/2006) miesięcznika komputerowego Enter, któremu Urbanowicz udzielił wywiadu. Czytamy w nim m.in.: "Pieniądze od portalu Gazeta.pl otrzymywała m.in. znana blogerka Kataryna". Widać przy okazji, że nawet czytając o komputerach polityka i tak nas dopadnie..

Urbanowicz o Katarynie

Informacja jest oczywiście także zaskakująca, bo Kataryna raczej do salonowych publicystów nie należy. Od starych forumowych wyjadaczy dowiedziałem się jednak, że w pierwszym okresie aktywności Kataryny, jeszcze na forum Kraj, późniejsza sławna blogowiczka wypowiadała się raczej po agorowej linii. Blog Kataryny ciążył już raczej na prawo, choć przyznam, że czytając dopiero od niedawna notki Kataryny, mógłbym uznać jej blog za co najwyżej centrowy. Także dzięki chłodno-analitycznemu stylowi.

Z krótkiego wywiadu w Enterze nie dowiadujemy się niestety szczegółów sponsoringu. Nie wiadomo więc, czy Agora wspierała finansowo Katarynę, bez względu na treść notek na blogu. Czy chodziło tylko o promocję platformy blogowej Agory, czy też o coś więcej? Idąc dalej tym tropem można się także zastawnowić, czy aktywność Kataryny na forum Kraj Gazety.pl także podlegała umowie sponsorskiej. Może jednak wypowie się sama Kataryna, co by ukrócić moje dalsze spekulacje..

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Przypomniałem sobie swój komentarz (z 19 maja) do przedostatniej notki Kataryny, przed jej zamilknięciem. Zdziwiło mnie, że autorka i inni komentatorzy rozwodzą się nad błahym zdarzeniem na portalu Gazeta.pl, spowodowanym prawdopodobnie usterką techniczną. Pisałem tam wtedy m.in. "..nie czas odstawić się już od cycka matki roju? Nie warto zajmować się każdym, najdrobniejszym przekłamaniem, manipulacją, pomyłką, albo nawet technicznymi wpadkami Wyborczej. Niniejszy post i wiele komentarzy, śledzących kolejne wersje informacji o sondażu zakrawa wręcz na kuriozum. Gazeta, będąc ciągle na ustach nawet jej przeciwnych ideologicznie komentatorów, rośnie przecież w siłę! Ten wpływ jest już teraz wyolbrzymiony właśnie owczym pędem odnoszenia się do wszystkiego, co napisze (albo i nie napisze!) Gazeta. [..] korzystanie z platformy blogowej Agory powoduje, że nawet najbardziej radykalny wobec niej bloxer wzmacnia pozcyję Agory w Internecie."

Wygląda na to, że moje słowa były naiwno-prorocze. Nie przewidziałem bowiem tylko, że wzmacnianie Agory może nie być bezinteresowne. No ale coż, jest tyle rzeczy na świecie, które nie śniły się nawet filozofom, a co dopiero mi..


Z przedostatniej chwili (update 14.07.06):
Jak czytamy w notce Krzysztofa Urbanowicza opublikowanej na jego blogu Media Cafe Polska, autor wycofał się z twierdzenia, że Kataryna była sponsorowana przez Agorę.


Tagi: ; ;

sobota, 8 lipca 2006

Kompania braci

Wreszcie stało się to, co powino się stać zaraz po jesiennych wyborach parlamentarnych. Premierem zostanie Jarosław Kaczyński - szef zwycięskiego ugrupowania w tychże wyborach. Kaczyński nie chciał być wtedy premierem, bo obawiał się, że reakcja opinii publicznej na rządy braci bliźniaków mogła by nie być pozytywna. Czyżby zatem akurat 8 lipca publika dorosła do rządów braci Kaczyńskich? Zapewne nie to było powodem wymuszonej dymisji premiera Marcinkiewicza. Zapewne też powodem nie było - jak głosi oficjalny komunikat - wystawienie kandydatury Marcinkiewicza na prezydenta stolicy. Prawdopodobnie nagłej zmiany prezesa rady ministrów nie wywołały też żądania koalicjantów (w szczególnosci Samoobrony) odnośnie obsady kolejnych stanowisk. Cóż więc?

Moim zdaniem Marcinkiewicz położył głowę głównie za.. Gilowską. Niedawna, zbyt szybka dymisja pani wicepremier doprowadziła może nie do kryzysu rządowego, ale do poważnego kryzysu wartości, jakim hołduje PiS. Dymisja Gilowskiej postawiła przecież pod znakiem zapytania obowiązującą obecnie procedurę lustracyjną. To, że Jarosław Kaczyński - zagorzały zwolennik lustracji - musiał jeździć z panią profesor po sądach i podtrzymywać ją na duchu, oraz zapraszanie przez Marcinkiewicza Gilowskiej powtórnie do rządu świadczy o tym, że dymisja była zbyt pochopna a być może niekonsultowana z kierownictwem PiS. Zbieżność obydwu spraw wydaje się nieprzypadkowa, choć oczywiście jest to tylko jedna a wersji obecnego przesilenia.

O nie do końca szczerych intencjach Marcinkiewicza świadczy też potajemne (w ukryciu przed PiS) spotkanie z Tuskiem. Na samą dymisję nie miało to jednak zapewne znaczenia (choć Tusk podbija sobie bębenek, że było inaczej), bo przecież wcześniej miało miejsce spotkanie liderów partii koalicyjnych, na którym Kaczyński sondował poparcie dla rządu pod swoim przywództwem (z pozytywnym zresztą skutkiem). Poza tym, Giertych przyznał się w dzisiejszym Dzienniku, że o planowanej dymisji premiera wiedział już.. od niedzieli.

Bez względu na to, jakie były rzeczywiste powody odwołania Marcinkiewicza, narzuca się spostrzeżenie, że zostało ono źle rozegrane. Zmiana premiera nie jest przecież niczym nadzwyczajnym, natomiast nie podanie ku temu sensownego powodu oddaje pole opozycji i nieprzychylnym PiS-owi mediom. Już samo zwlekanie z oficjalnym ogłoszeniem dymisji dało możliwość zorganizowania konferencji prasowych wszystkim chętnym i głoszenia na nich swojej, nawet najbardziej chamskiej i absurdalnej, wersji wydarzeń. Nie tak panie Jarosławie robi się politykę, ale życzę Panu - jako premierowi Rzeczypospolitej - jak najlepiej.

Tagi: