sobota, 6 stycznia 2007

K + M + B 2007

O arcybiskupie Stanisławie Wielgusie powiedziano przez ostatnich kilka dni wiele gorzkich słów. Zasłużył na nie, jeśli nie współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa, to tym, że przez ostatnie tygodnie zwodził wiernych i opinię publiczną. Zaraz po pierwszej, nieudokumentowanej publikacji w „Gazecie Polskiej” abp mówił, że "nie współpracował " i "niczego nie podpisywał", by po udostępnieniu jego akt w Internecie przyznać, że "mijał się z prawdą". W świetle ujawnionych przez GP dokumentów i tego, co koniec końców powiedział sam abp. nie budzi wątpliwości to, że i współpracował, i podpisywał. Kwestią jest tylko stopień zaangażowania w te działania i to, czy kogokolwiek skrzywdził.

Abp Wielgus zmieniał wersje nawet w ciągu jednego dnia. Wczoraj rano oświadczył, że nikogo nie zdradził, by wieczorem, już po formalnym objęciu nowych obowiązków przyznać, że skrzywdził jednak Kościół. Częściowe przyznanie się do winy (w oświadczeniu abp. zaprzecza wielu faktom, znajdującym się w aktach SB) i skrucha miało miejsce dopiero po tym, jak objął swoim zwierzchnictwem warszawską archidiecezję. Trudno zatem nie oprzeć się wrażeniu, że abp Wielgus grał przez ostatnie tygodnie na zwłokę, aby wyznanie prawdy nie przeszkodziło mu w karierze. Głównym dylematem w moralnej ocenie postępowania abp. pozostanie moim zdaniem nie to, czy współpracował on z SB, lecz to, że nie miał odwagi się do tego przyznać przed objęciem diecezji.


Tagi:

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wartościowa, wyważona opinia. Wracam do równowagi czego i innym blogerom (i nie tylko) życzę. kp

Anonimowy pisze...

Eeee tam kryzys będzie narastał z każdym dniem. Do ingresu nie powinno dojść i tyle bez względu winy czy nie, kłamał czy nie. Gdyby Wielgus miał dobre intencje przełożyłby chociaż ingres. Miał na niego chyba jeszcze ze dwa miesiące.

Anonimowy pisze...

Pytanie czy Glemp znała zawartość teczek przed cała sprawą... Jeżeli tak to kłamstwa Wielgusa stawia to w zupełnie innym świetle...

ckwadrat pisze...

Kandydatura abp. Wielgusa do objęcia diecezji warszawskiej została wystawiona przez Episkopat, a BXVI ją tylko zatwierdził. Skoro prymas bronił jej już po oficjalnej rezygnacji, można wnioskować, że do akt, nawet jeśli je widział, nie przywiązywał żadnej wagi. Kilka dni przed planowanym ingresem, akta były przecież już dostępne dla każdego chętnego.