wtorek, 16 stycznia 2007
Różne źródła
W poniedziałek wieczorem w warszawskiej kawiarni "Rozdroże" Tomasz Sakiewicz spotkał się z czytelnikami "Gazety Polskiej". Dyskusję, która miała toczyć się wokół lustracji, zdominowała sprawa arcybiskupa Wielgusa wywołana grudniową publikacją "GP". Sakiewicz nie zdradził jednak tego, jak i do jakich konkretnie materiałów świadczących o współpracy abp. z SB dotarła gazeta. Mówił jedynie, że dziennikarze potwierdzali informacje w kilku źródłach. Powiedział natomiast, że wbrew temu, o czym do końca zapewniał sam abp Wielgus, skrzywdził on prawdopodobnie wiele osób. Naczelny "GP" mówił, że redakcja zdawała sobie sprawę, iż ujawnienie sprawy Wielgusa być może spowoduje nawet utratę części czytelników, w zdecydowanej większości przecież katolików. Biorąc pod uwagę zbliżający się ingres nie mogli jednak postąpić inaczej. Publikacja materiałów później wywołałaby tylko większy kryzys w Kościele. Po otwarciu archiwów IPN, które ma nastąpić w marcu, byłoby to przecież kwestią czasu.
Korzystając z okazji, że na spotkaniu był również Przemysław Harczuk - autor artykułu o abp. Wielgusie..
.. zadałem mu kilka pytań. Odnośnie interesujących mnie dokumentów potwierdził jednak tylko to, co mówił Sakiewicz. Czyli, że "to były różne źródła". Różne źródła mogą jednak oznaczać różnych informatorów tego samego zestawu dokumentów, dlatego zadałem pytanie wprost, czy są inne dokumenty. Otrzymałem jednak tylko standardową odpowiedź w sytuacji, gdy nie chce się niczego ujawnić: "nie potwierdzam i nie zaprzeczam". Nie uzyskałem zatem, niestety, potwierdzenia swoich przypuszczeń, że "GP" dysponuje jeszcze innymi materiałami niż akta wywiadu PRL, które udostępniła na swojej stronie internetowej.
Tagi: Gazeta Polska; Sakiewicz; Wielgus; lustracja
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Czy dobrze widze, że pan Harczuk jest o kulach? Czy to po pobiciu czy jest inwalidą?
To po pobiciu, o którym na swoim blogu w Salonie24 pisał Sakiewicz. Rozmawiałem i o tym z Harczukiem, który powiedział mi, że nie dość, że go pobito (dotkliwie, bo dostał kilka kopniaków m.in. w kolano, stąd kłopoty z chodzeniem i kule), to jeszcze.. Policja nie chciała początkowo przyjąć od niego zgłoszenia. O wykryciu sprawców (było ich czterech) nic na razie nie wiadomo.
Dla mnie, sama wiarygodność dokumentow jest raczej bezsporna. Po GP sprawą tą zajęły sie i inne gazety - Rzeczpospolita, Wprost (choć ta ostatnia ma średnia wiarygodność , biorąc pod uwagę m.in. publikacje na temat rzekomej współpracy Zbigniewa Herberta z SB).
PJ
Z reguły "nie potwierdzam i nie zaprzeczam" w języku dyplomatycznym oznacza tyle co "tak".
Nie potwierdzam i nie zaprzeczam ;)
Prześlij komentarz