Newsweek - prawie jak dziennikarstwo cz. 2
Artykuł Kaczorowskiego, o którym pisałem w poprzedniej notce, nie jest, niestety, oderwany od reszty zawartości bieżącego numeru "Newsweeka". Zarówno warstwa tekstowa, jak i ilustracyjna tygodnika nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z czymś, co tylko udaje dziennikarstwo a w istocie jest wściekłym politycznym atakiem lub nierzetelnością na poziomie graniczącym z kryptoreklamą. W oczy rzuca się także, delikatnie mówiąc, lekki stosunek do Powstania Warszawskiego.
W podobnej konwencji, co paszkwil na Kaczyńskiego autorstwa Aleksandra Kaczorowskiego, przedstawiona została wirtualna na razie kandydatura Jana Ołdakowskiego na prezydenta Warszawy. Również tu instrumentalnie potraktowano Powstanie Warszawskie (to już chyba jakaś mania prześladowcza, rodem z tekstów Michała Cichego w "Gazecie Wyborczej"). Walka Ołdakowskiego o fotel prezydenta stolicy w prawdopodobnych przedterminowych wyborach dla "Newsweeka" jest "nalotem na Warszawę". Ilustracją krótkiej informacji na ten temat jest..

zdjęcie kandydata na tle zrekonstruowanego Liberatora, dzięki któremu (i wielu narażających swe życie załóg tego typu samolotów) dokonywano zrzutów dla walczących powstańców. Bynajmniej nie "nalotów", jak wymyśliła sobie kolejna redakcyjna miernota, dumna zapewne z tego, że udał jej się "dowcipny" podpis do zdjęcia. Czy można upaść jeszcze niżej? Pomijam już nawet fakt osobistych zasług Ołdakowskiego, jako dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, który od zera zbudował jedno z najbardziej popularnych muzeów w Polsce, oddając należną cześć bohaterom Warszawy, której tak długo im nawet w niepodległej Polsce odmawiano. Świadczy to wyraźnie o tym, że odniesienia do Powstania nie pojawiają się w "Newsweeku" przypadkowo. Skoro bowiem pamięć o Powstaniu Warszawskim jest istotna dla braci Kaczyńskich, należy zszargać i obśmiać jego symbole, bo przy okazji oberwie się przecież Kaczorom.
Aby zobaczyć, jak bardzo gazeta może być dyspozycyjna wobec jednego z ugrupowań politycznych, wystarczy przeczytać choćby wstępniak redaktora naczelnego. Michał Kobosko czerpie garściami z klasyków platformianej pyskówki politycznej, pisząc m.in. że "Gdy Stefan Niesiołowski porównywał Jarosława Kaczyńskiego do Gomułki – wzbudzając święte oburzenie partii rządzącej - coś było na rzeczy." Niemal słowo w słowo powtarza też dyrdymały głoszone przez sztabowców Hanny Gronkiewicz-Waltz, po wygaśnięciu jej prezydenckiego mandatu - np. że "spóźniła się tylko 10 godzin" i za to premier chce ją odwołać.
Przykłady można by mnożyć. W kolejnym, tym razem długaśnym (6 stron) i nudnym tekście "WWWox populi", traktującym o "internetowym społeczeństwie obywatelskim" w Polsce, jedynym adresem wirtualnej platformy wymiany poglądów jaki się w nim pojawia jest Gazeta.pl. I to aż 4 razy! Jedynymi blogami, jakie zostały wspomniane w tym artykule są natomiast blog administratora tego portalu oraz jednej z jego użytkowniczek. Nie chcę rozpętywać kolejnej afery Kataryny, bo jedna stała się już moim udziałem więc wspomnę tylko, że chodzi właśnie o nią. Zapewne nie Kataryny wina, że cały świat wirtualnej debaty politycznej w Polsce kończy się dla niektórych dziennikarzy na forum Gazeta.pl i jej blogu.
Ale nawet tego dla nich za dużo! W rzeczonym artykule (w osobnej ramce) zacytowano kilka wypowiedzi internautów (oczywiście z forum Gazety) odnośnie utraty mandatu przez HGW. Jedni stali za nią murem, inni starali się wykazać, że nie ma już prawa zajmować urzędu, komentując oświadczenie w tej kwestii premiera. Czyli normalna dyskusja na forum lub blogu, ścierające się poglądy, różne sympatie polityczne. Żeby jednak nie było za obywatelsko, redakcja podsumowała wypowiedzi internautów jedynie słusznym komentarzem "..odpytani przez tak zwane szybkie media prawnicy konstytucjonaliści nie zostawili suchej nitki na oświadczeniu premiera..". Jednym słowem - wszędzie nachalna propaganda PO-HGW.
Po choćby bieżącej lekturze wydania widać zatem wyraźnie, że nowy zespół redakcyjny "Newsweeka" okrzepł i wyznacza nowe standardy zależnego, upolitycznionego, nierzetelnego i nieobiektywnego dziennikarstwa. Szkoda, bo kiedyś ten tygodnik czytałem, teraz nie wezmę tego szmatławca już do rąk.
Tagi: dziennikarstwo; polityka; Newsweek; etyka
W podobnej konwencji, co paszkwil na Kaczyńskiego autorstwa Aleksandra Kaczorowskiego, przedstawiona została wirtualna na razie kandydatura Jana Ołdakowskiego na prezydenta Warszawy. Również tu instrumentalnie potraktowano Powstanie Warszawskie (to już chyba jakaś mania prześladowcza, rodem z tekstów Michała Cichego w "Gazecie Wyborczej"). Walka Ołdakowskiego o fotel prezydenta stolicy w prawdopodobnych przedterminowych wyborach dla "Newsweeka" jest "nalotem na Warszawę". Ilustracją krótkiej informacji na ten temat jest..

zdjęcie kandydata na tle zrekonstruowanego Liberatora, dzięki któremu (i wielu narażających swe życie załóg tego typu samolotów) dokonywano zrzutów dla walczących powstańców. Bynajmniej nie "nalotów", jak wymyśliła sobie kolejna redakcyjna miernota, dumna zapewne z tego, że udał jej się "dowcipny" podpis do zdjęcia. Czy można upaść jeszcze niżej? Pomijam już nawet fakt osobistych zasług Ołdakowskiego, jako dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, który od zera zbudował jedno z najbardziej popularnych muzeów w Polsce, oddając należną cześć bohaterom Warszawy, której tak długo im nawet w niepodległej Polsce odmawiano. Świadczy to wyraźnie o tym, że odniesienia do Powstania nie pojawiają się w "Newsweeku" przypadkowo. Skoro bowiem pamięć o Powstaniu Warszawskim jest istotna dla braci Kaczyńskich, należy zszargać i obśmiać jego symbole, bo przy okazji oberwie się przecież Kaczorom.
Aby zobaczyć, jak bardzo gazeta może być dyspozycyjna wobec jednego z ugrupowań politycznych, wystarczy przeczytać choćby wstępniak redaktora naczelnego. Michał Kobosko czerpie garściami z klasyków platformianej pyskówki politycznej, pisząc m.in. że "Gdy Stefan Niesiołowski porównywał Jarosława Kaczyńskiego do Gomułki – wzbudzając święte oburzenie partii rządzącej - coś było na rzeczy." Niemal słowo w słowo powtarza też dyrdymały głoszone przez sztabowców Hanny Gronkiewicz-Waltz, po wygaśnięciu jej prezydenckiego mandatu - np. że "spóźniła się tylko 10 godzin" i za to premier chce ją odwołać.
Przykłady można by mnożyć. W kolejnym, tym razem długaśnym (6 stron) i nudnym tekście "WWWox populi", traktującym o "internetowym społeczeństwie obywatelskim" w Polsce, jedynym adresem wirtualnej platformy wymiany poglądów jaki się w nim pojawia jest Gazeta.pl. I to aż 4 razy! Jedynymi blogami, jakie zostały wspomniane w tym artykule są natomiast blog administratora tego portalu oraz jednej z jego użytkowniczek. Nie chcę rozpętywać kolejnej afery Kataryny, bo jedna stała się już moim udziałem więc wspomnę tylko, że chodzi właśnie o nią. Zapewne nie Kataryny wina, że cały świat wirtualnej debaty politycznej w Polsce kończy się dla niektórych dziennikarzy na forum Gazeta.pl i jej blogu.
Ale nawet tego dla nich za dużo! W rzeczonym artykule (w osobnej ramce) zacytowano kilka wypowiedzi internautów (oczywiście z forum Gazety) odnośnie utraty mandatu przez HGW. Jedni stali za nią murem, inni starali się wykazać, że nie ma już prawa zajmować urzędu, komentując oświadczenie w tej kwestii premiera. Czyli normalna dyskusja na forum lub blogu, ścierające się poglądy, różne sympatie polityczne. Żeby jednak nie było za obywatelsko, redakcja podsumowała wypowiedzi internautów jedynie słusznym komentarzem "..odpytani przez tak zwane szybkie media prawnicy konstytucjonaliści nie zostawili suchej nitki na oświadczeniu premiera..". Jednym słowem - wszędzie nachalna propaganda PO-HGW.
Po choćby bieżącej lekturze wydania widać zatem wyraźnie, że nowy zespół redakcyjny "Newsweeka" okrzepł i wyznacza nowe standardy zależnego, upolitycznionego, nierzetelnego i nieobiektywnego dziennikarstwa. Szkoda, bo kiedyś ten tygodnik czytałem, teraz nie wezmę tego szmatławca już do rąk.
Tagi: dziennikarstwo; polityka; Newsweek; etyka
Komentarze
"nie dotykałeś go swoimi kaczymi płetwami!" kto wam takie teksty wymyśla?
A w temacie. Jeżeli tak zjechali Ołdakowskiego to może coś jest na rzeczy w kwestii jego kandydowania. Oby.
Oczywiście nie jest też istotna prawda.
I tak Dziennik będzie kłamał w sprawie Iraku, tzw. tarczy, czy ustami Karnowskiego uprawiał socrealistyczną hagiografię (hehe) Premiera.
A Newsweek w tym samym czasie jeździ po Kaczyńskim, bo władzę w Warszawie ma jednak PO.
Dzięki temu AS jest lubiany przez możnych świata, ale też może liczyć na przychylność warszawskiego samorządu.
Gdzie tkwi błąd? W nietypowej
osobowości J. Kaczyńskiego, który pochlebstwo zapomniał (albo źle zrozumiał, co równie prawdopodobne) ale obelgę na pewno zapamięta.
Dlatego Kaczyński a za nim reszta PiS znów wpadną w szyny antyniemieckiej fobii. Ciekawe tylko co teraz przepchną pod osłoną kolejnej awantury.
A prawicowi koledzy albo będą mieli kłopot z interpretacją zdarzeń, albo właśnie znajdą w Newsweeku kolejnego Michnika.
http://panwiktor.blogspot.com
Pozdrawiam. :-]
--
Politycznie NIE poprawny blog:
http://www.doktorno.boo.pl/weblog.php
A jeśli chodzi o "odzyskanie przez salon Newsweeka" to jest to zapewne celowym działaniem Axela. Skoro Dziennik nie potępia z automatu wszystkiego, co zrobi PiS, trzeba było wzmocnić na wszelki wypadek ten "nurt". Nie wiem, czy jest to spowodowane chęcią pozyskania salonowych reklam (PiS-u w dużym biznesie praktycznie nie ma; za to przecież same POLiD-y) czy zwiększenia
czytelnictwa poprzez odwołanie się do najniższych instynktów.
Ale przy okazji widać jaka przepaść (język, argumentacja, manipulacja, stosunek do historii itd.) dzieli obie gazety, czy szerzej tych, którzy traktują PiS normalnie i tych, którzy nienawiść do niego wyssali z palca Michnika. Dziennik tylko nie potępia PiS-u (a przy tej okazji bynajmniej nie zwalcza PO), podczas gdy Newsweek zrobił się gazetką propagandową anty PiS, czyli PO. Dlaczego jednak pozwolono, żeby dobry tygodnik, którego trudno było posądzić o jakiekolwiek sympatie polityczne (i to nawet mimo prawicowych publicystów) zamienił się w dezinformującą szmatę.
Przecież to wydanie było swego rodzaju politycznym manifestem programowym usłużnych wobec PO prawie-dziennikarzy.
Wiktor Osiatyński na łamach "New York Timesa" przekonuje Amerykanów, że polska lustracja ma służyć wyniszczeniu całego pokolenia elity po to, aby jego miejsce mogli zająć prawicowi hunwejbini. Coraz więcej osób publicznych związanych z opozycją w wypowiedziach dla zagranicy przekracza cienką granicę, jaka dzieli reprezentowanie innego punktu widzenia od szkodzenia własnemu krajowi. Ukoronowaniem tej tendencji stał się artykuł "Newsweeka Polska" przyrównujący Kaczyńskiego do Putina. To jedna z najgłupszych publikacji, jakie ukazały się w polskiej prasie od lat.
Rafał A. Ziemkiewicz
Dzisiejsza Rzepa.
Putin to oficer KGB, co ma do tego Kaczynski???
http://panwiktor.blogspot.com
Jeżeli tak to szkoda ich bo chcą funkcjonować medialnie ze swoimi nie - lewackimi poglądami (starają się być obiektywni) co w otoczeniu Paradowskich, Żakowskich itp. jest trudne. Newsweeka i tak nie czytałem. Dziennik zły nie jest bo to takie codzienne gazety są w stanie ośmielić ludzi do niewstydzenia się poglądów prawicowych.
PJ
Lucf