Wczoraj Michał Boni, wskazywany jako kandydat na ministra pracy w rządzie Donalda Tuska, wyznał, że podpisał w 1985 roku deklarację współpracy z SB. W dokumentach służby występuje jako TW "Znak". Boni oświadczył jednak, że nie traktował współpracy poważnie, a rozmowami z SB nikogo nie naraził na niebezpieczeństwo.. Innymi słowy, tak jak ks. Maliński ewangelizował esbeków, on spotykał się z esbekami.. na małą czarną "w pobliskiej kawiarni".
"- Od 1987 roku wiedzieliśmy, że Boni na nas donosił. Zaczęły wtedy wpadać nasze offsety, czyli tajne drukarnie - powiedział prof. Mirosław Dakowski, który w latach 80. prowadził wraz z Andrzej Urbańskim podziemne wydawnictwo. Michał Boni był tam redaktorem. Później jedna z kobiet z naszego środowiska, o bardzo twardym charakterze, wydusiła z Michała Boni w 1987 roku przyznanie się, że na nas donosił." Według relacji profesora, podziemni drukarze zaczęli szukać ubeckiej wtyczki w swoich szeregach, gdy bezpieka nakryła kolejno kilka "offsetów" na których powstawała bibuła.
Komu wierzyć? Temu, który prawie 20 lat ukrywał fakt współpracy z SB i przyznał się do niej tylko dlatego, że "zmusiła" go do tego ustawa lustracyjna (jeśli objąłby stanowisko ministerialne, zostałby z automatu zlustrowany)? Czy profesorowi, który do żadnych stanowisk państwowych nie aspiruje i który przecież nie ma żadnego interesu w tym, aby kłamać.. Zresztą Boni już raz komedię odstawił - zaraz po przesłaniu do Sejmu listy Milczanowskiego, na której się znalazł, źle się poczuł i ostentacyjnie odwieziono go do szpitala. Grupa lewicowych intelektualistów, z Kuroniem na czele, wystosowała zaraz list w obronie czci Boniego.
Co mówi o Bonim przyszły premier? "Bardzo chciałbym, by odpracował także ten błąd i pomógł" - stwierdził Donald Tusk już po ujawnieniu przez Boniego faktów ze swojej przeszłości. Na państwowym etacie (już raczej nie ministra, lecz doradcy premiera), z naszych podatków. Istna katorga.
Na koniec wątek obyczajowy. Sam Boni powiedział, że SB nakryła go u kobiety (a miał wtedy rodzinę, o którą tak się bał, że zgodził się na współpracę). Niektórzy już dwa lata temu pisali, że kobietą tą była TW "Biedronka", zaangażowana specjalnie do tego, aby pozyskać do współpracy Boniego. Według niektórych komentatorów TW "Biedronka" to dziennikarka. Nie będę jednak stawiał kropki nad i..
13 komentarzy:
Chichotem historii jest to, że Boni teraz grozi temu profesorowi sądem. Facet narażał się w podziemiu, a teraz za to, że podważył szczerość wyznań agenta będzie miał sprawę sądową wytoczoną przez agenta. Rzeczpospolita ubeków POwróciła w pełnej krasie. kp
dotychczas odpracowywali w redakcji, ale nowe idzie to sie troche stanowisk pozwalnia
Mam już dosyć słuchanie, że jeden "ewangelizował" UB-ków, inny "nie mówił nic ważmego, ot, ploteczki". Dla Służb nie było informacji nieistotnych. Mojemu koledze opowiadali na przesłuchaniach, że jak sie szło pod pewien adres, to... schody skrzypiały. Miało to sprawiac wrażenie, że ubecja jest wszechwiedząca i wiele osób się na to nabrało... Mnie też mówili teksty w stylu "a X mówi, że...".
Ploteczki, że ks. Popiełuszko irytuje episkopat, albo, że chcą go wysłać do rzymu z pewnoscia przyczyniły się do jego śmierci.
Jedno jest pewne, jak w pysk strzelił. Nie można było być TW i nic nie donosić.
Ale to jest oczywiste dixi. Ciekawe czy ten kto doniósł o której Isakowicz-Zaleski gasi światlo na plebanii tez uwaza ze nic istotnego nie powiedział i że nikogo nie skrzywdził, no bo przeciez o zarówkach i elektrycznosci mowił.
Facet szkodził opozycji w latach 80. Gdyby miał honor to wycofałby się z życia publicznego po 89r. Ale on oszukiwał społeczeństwo przez ponad 20 lat. Co z tego, że się przyznał teraz?
Czego to ludzie nie zrobią by cały czas być przy korycie?
Ne ma obowiązku startowania do ministerialnych foteli.
Boni bedzie robił za ofiarę lustracji. Znów wszystko stoi na głowie. Oczywiście oficerowie prowadzący są spokojni, a od kilku tygodni - spokojniejsi (chyba, ze znów pójdą zeznawać, że wpisali pana mionistra dla jaj :)).
Wyjaśnie sie też, kto dlaczego był za "nocną zmianą"
Dobre zakończenie. Na miarę Rybińskiego! LOL! Respect!
@ pitbu: takie zera moralne nie moga miec honoru.
Wszystkiemu winna m.i. nocna zmiana. Wyglada na to, ze spoleczenstwo dajac pierwszenstwo PO w wyborach jest albo kompletnie zdegenerowane, albo nie odrobilo zadan domowych. Tak czy siak, ono bedzie placic na koncu rachunek. Mozliwe, ze czesc elektoratu PiS z przedostatnich wyborow wyjechal do Irlandii, no bo za wolno jej wszystko szlo ;)
PS. Jedna z dobrych cech UE jest fakt, ze mozna sobie wybrac dowolny kraj osiedlenia w jej obrebie :-) Radze skorzystac.
I jeszcze takie ciekawostki z bloga Jana Pińskiego (Wprost), pokazujące jak załgana jest "Gazeta Wyborcza" i cała ta KLD-owsko - UnioWolnościowa ferajna:
Oto w numerze 139 Gazety Wyborczej z dnia 13/06/1992 - 14/06/1992 , czytamy:
"Na przekazanej Sejmowi liście min. Antoniego Macierewicza znajdowało się nazwisko posła KLD Michała Boniego (publikujemy je za zgodą zainteresowanego). Pełnomocnik Boniego, który przebywa w szpitalu, ujawnił "Gazecie", co zawierają dokumenty Służby Bezpieczeństwa o pośle KLD.
Są to dwie fiszki z odręcznymi adnotacjami pracowników SB z lat 1988-89. Wynika z nich, że Boni był inwigilowany. Nie ma żadnego dokumentu z jego podpisem. Jest natomiast adnotacja: "Proszę o wyrejestrowanie materiałów dotyczących dwustronnie wymienionego z powodu nieprzydatności operacyjnej". W spisach przy nazwisku Boniego widnieje skrót "KTW" (kandydat na tajnego współpracownika). Powyższe zapisy stały się podstawą wpisania nazwiska Boniego na "listę agentów".
Jak się dowiadujemy, Michał Boni zamierza wytoczyć Antoniemu Macierewiczowi procesy z powództwa cywilnego o zniesławienie i utratę zdrowia. (...)"
Później jest list otwarty Zbigniew Bujaka, Zbigniewa Janasa i Henryka Wujca, w którym piszą oni, że "Umieszczenie na zaakceptowanej przez min. Macierewicza liście nazwiska Michała Boniego, posła Kongresu Liberalno-Demokratycznego - co stało się już publiczną tajemnicą - uważamy za element walki politycznej. Jako osoby, które blisko współpracowały z Michałem Bonim w ciągu ostatnich 12 lat odrzucamy to bezpodstawne oskarżenie i jesteśmy przekonani, że zrobi tak każdy, kto miał okazję się z nim zetknąć. To oskarżenie obraża również nas."
Dziś okazuje się, że np. Władysław Frasyniuk śpieszy z alibi dla Boniego, że "wszyscy wiedzieli iż podpisał jakąś lojalkę SB", chociaż sam zainteresowany twierdzi, że jego błędem było nie poinformowanie kolegów z podziemia iż cokolwiek SB podpisał. Skoro nie od Boniego, to od kogo Frasyniuk wiedział o "lojalce"?
I jeszcze jedna wypowiedź samego Boniego o Macieju Jankowskim z 93 roku:
- Koledzy z podziemia zbierali podpisy pod protestem przeciwko szkalowaniu mnie przez Macierewicza. Maciek listu nie podpisał. Spotkałem go później na bankiecie w ambasadzie amerykańskiej. Podszedł do mnie, jakby nic się nie stało i zaczął coś mówić. Powinienem zwymyślać go od ostatnich. Żałuję, że przekreślił godziny nocnego gadania, łowienie węgorzy i picie wódki przy ognisku.
Jaki wtedy był "potulny"..
Teraz trochę GW spuściła z tonu, ale warto przypomnieć sobie jeszcze czasy autorytetów moralnych wylewających się z jej łamów. To chyba z listu redakcji do czytelników:
"W ostatnich miesiącach, śledząc wydarzenia w Polsce, stawiałem sobie za cel przeciwstawiać się fali nienawiści, która nas zalewała. Nazwisko mojego nauczyciela znalazło się na rzekomej liście "agentów". Michał, wówczas adiunkt w Katedrze Kultury, a dla nas, studentów, niekwestionowany autorytet moralny."
Kilka dni przed ujawnieniem listy Maczierewicza Boni opublikował w „Życiu Warszawy” artykuł, w którym krytykował pomysł ujawnienia agentów, a realizujących go polityków porównał do Robespierre’a i Dzierżyńskiego. Pisał, że Polskę czeka wojna domowa, rewolucja bolszewicka i że złamano prawo „dla wąskich interesów grupowych”.
Na szczęście znów "odebrano małpie brzytwę". Dłużej to trwało, trudniej było i bardziej sie trzeba będzie przyłozyć do odrabiania strat i naprawiania szkód. Może trzeba będzie zorganizować jakieś "polowanie na czarownice" inaczej?
Prześlij komentarz