sobota, 22 kwietnia 2006

Dziennik. I nic więcej?

Dziennik - logo

Minął prawie tydzień (brakuje tylko poniedziałku) od chwili pojawienia się w kioskach pierwszego numeru Dziennika - gazety wydawanej przez Axel Springer Polska, wydawcę m.in. Newsweek Polska i Faktu. Gazety przygotowywanej do rynkowego debiutu tylko przez ok. pół roku. Dla niektórych aż, bo to pewnie w końcu ładnych paredziesiąt wydań pisanych do szuflady. Dziennik, zanim się pojawił, został okrzyknięty "prawicową gazetą opiniotwórczą", przeciwwagą dla skrajnie lewicowej Gazety Wyborczej.

Niestety, Dziennik - przynajmniej na razie - nie jest ani prawicowy, ani opiniotwórczy. Skonstruowany jest jak tabloid - podział niektórych kolumn redakcyjnych na 7 szpalt (kolumny ogłoszeniowe Wyborczej mają chyba mniej szpalt), duże zdjęcia (nawet na całą kolumną - tego nie ćwiczyli chyba nawet w Fakcie), brak dużych (czytaj poważnych) materiałów. Zamiast nich mnóstwo krótkich informacji w stylu "Dlaczego Rosjanie dopiero pomiędzy trzecim a czwartym toastem zakąszają"... przy czym nie wiedzieć czemu "zakąszają" wybite jest wielka czcionką. W każdym numerze krzyżówka z fotką aktora/ki w środku(!) z hasłami, kóre rozwiązać może uczeń podstawówki. Spory dział Styl - moda, ciekawostki z życia gwiazd filmu, kulinaria itd. No nie, to nie jest przepis na gazetę opiniotwórczą.

Nawet jeśli to wszystko przyprawione jest cotygodniowym (w środy) dodatkiem filozoficznym Europa (świetnym, ale hermetycznym, bardziej nawet niż hermetycznie literacki był kiedyś Plus Minus Rzepy). Jakby ktoś nie wiedział, to Europa była wcześniej dodatkiem do.. Faktu. Co ciekawe, redaktor naczelny tego dodatku został naczelnym Dziennika.

Komentarze od prawa do lewa. Krasnodębski posłużył chyba tylko za listek figowy w pierwszym numerze. Pózniej, czy nawet już od pierwszego numeru, całe spektrum - Olejnik, (Hanna) Samson, Lewandowski, Wałęsa, Biernacki, Rosati, Onyszkiewicz. Wypowiada się też sporo postaci z prawej strony, ale są w zasadzie w mniejszości. Dziennik nie jest zatem tym, czego oczekiwałem. Jako prawicowiec bardzo się zawiodłem. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że być może w Polsce nie ma (jeszcze?) rynku na gazetę prawicową, czego przykładem jest niepowodzenie Życia z kropką. Nie mówiąc o tym, że nawet tygodniki lekko nie mają, czego przykładem nieśmiertelna (chwała Bogu)Gazeta Polska i reaktywacja Ozonu.

Ale oczywiście Dziennik ma swoje plusy. Świetnie się go czyta. Zupełnie jak (ogląda) wiadomości w telewizji (publicznej). Wyprany z emocji, czy nachalnej propagandy w stylu Wyborczej. Warte zwrócenia uwagi są informacyjne tytuły, które nierzadko są całymi zdaniami - zupełne przeciwieństwo manipulacyjnych, "copywriterskich" tytulariów Wyborczej. Neutralne leady, neutralne zdjęcia. No i body tekst (treść artykułów) bez agorowego zadęcia, pouczania, manipulacji. Sporo miejca na politykę - sprawozdawczą, nie własną. Dobra i, co ważne, codzienna kolumna o nowych technologiach. Za to wszystko słowa uznania dla redakcji. Szkoda tylko, że nie wiedzą, jak trudno czytać coś takiego, nie boję się użyć słowa - rzetelnego, po tylu latach czytania Wyborczej.

Na końcu języka mam jednak też to, że Dziennik być może jest tym, czym w zamyśle Agory miał być Nowy Dzień - nie szukającym taniej sensacji tabloidem. Niestety, sprzedaż pierwszego numeru Dziennika wypadła gorzej (o kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy) niż Nowego Dnia, więc nic dobrego to nie wróży. Trzymam jednak kciuki za Dziennik i z całego serca życzę mu powodzenia. Już za samo pozbawienie Agory kilkudziesięciu milionów złotych rocznych przychodów (spowodowanej obniżką ceny Wyborczej) należą mu się brawa.

PS. Uprasza się wydawcę o lepszą kontrolę kolportażu w Zaborowie (gmina Leszno). Dziś (sobota) nabyłem środowe (!) wydanie Dziennika. Jako że kupowałem większą, weekendową porcję dzienników, o oszustwie sprzedawcy (kolportera?) zorientowałem się poniewczasie.


Update (24.04): Z najnowszych (ale nadal szacunkowych) danych wynika, że sprzedaż pierwszych numerów Dziennika okazała się jednak lepsza, i to zdecydowanie, niż pierwszych wydań agorowego Nowego Dnia. W dniu premiery Dziennik pobił być może Nowy Dzień o włos (jego sprzedaż wyniosła 380-400 tys. egz, podczas gdy Nowego Dnia - 398,8 tys. egz.). Średnia sprzedaż Dziennika od premierowego wtorku do piątku wyniosła już natomiast aż ok. 317 tys. egz, podczas gdy Nowy Dzień sprzdawał się w pierwszym tygodniu średnio tylko w ok. 225 tys. egz. Źródło: Wirtualne Media

Tag:

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Po pierwszym numerze już chciałem pisać recenzję... ale się w porę powstrzymałem i poczekałem kilka dni. No cóż, mnie również mina zrzedła, ale nie trace nadziei - Dziennik to krok w dobrym kierunku.
Mam nadzieję, że pierwszy...

http://lear.blox.pl/html

Anonimowy pisze...

Nie zgadzam się z autorem blogu, że "Dziennik" podzieli los szmatławego "Nowego dnia" GW.
Poobserwujmy jak wydawca będzie budował pozycję nowego tytułu na rynku prasowym. Po starannie przygotowanych dodatkach już widać, że ta gazeta będzie zyskiwać nowych czytelników tylko czy to wystarczy? moim zdaniem nie i dlatego kto wie, może w najbliższym czasie zobaczymy jakieś nieznane dotychczas "fajerwerki" poprawiające sprzedaż prasy.
Nie spodziewam się radykalnej zmiany kursu politycznego "Dziennika", przynajmniej w najbliższym czasie. Natomiast oczekuję, że "Dziennik" zawalczy o swoją część z tortu ogłoszeń i odbierze GW przynajmniej część ogłoszniodawców.

ckwadrat pisze...

Sprzedaż Dziennika, przynajmniej jak na razie, okazała się na szczęście lepsza, niż Nowego Dnia (zaktualizowałem swój wpis nowymi danymi o jego sprzedaży). Oczywiste jest, że to krok w dobrym kierunku, bo może przełamie jednak monopol opiniotwórczy Wyborczej.

O ile w zeszłym tygodniu miałem cienką minę, to w tym jest mi z Dziennikiem już coraz lepiej (może się po prostu przyzwyczaiłem?). W dzisiejszym wydaniu Kaczyński (i to jeden - Jarosław ;) wręcz nomen omen rządzi (materiał jest o tym, że nie wyklucza premierostwa) - jego są 2 największe zdjęcia na jedynce i dwójce.. To z kolei przegięcie w drugą stronę i w zasadzie błąd redakcyjny - tak się nie powinno robić, chyba że się chce kogoś obrzydzić.

Jeśli o sprzedaż chodzi, to myślę, że mają jeszcze spore rezerwy. Choćby w kampanii reklamowej, której motywem przwodnim jest na razie to, że Dziennik w ogóle istnieje. To na dłuższą metę nie wystarczy. Powinno się już wskazywać użyteczność nowej gazety, zanim wyczerpie się efekt nowości i trudniej będzie ponownie zachęcić czytelników do lektury, jeśli nie znajdą w Dzienniku tego, czego szukają, lub przynajmniej nie będzie im się tak wydawało..

ckwadrat pisze...

Nie obyło się bez wpadek, a może i manipulacji. Tych kilka "nieścisłości" Dziennika to dużo, jak na kilka dni..

Anonimowy pisze...

A ja uważam, że Dziennik jest fajny choć trochę przeszkadzają mi niektóre mordy co mogły by pisać swoje komentarze w czerwonych gazetach. Ale te komentarze, jasno określone, jako KOMENTARZ mogę pomijać i zająć się czyteniem profesjonalnych artykułów w których nie ma kłamstw, półprawd i właśnie komentarzy w przeciwieństwie do gazetki wybiórczej, która jest jednym czerwonym komentarzem michnyka i jemu podobnych.