
Gretkowska ze swoich felietonów w miesięczniku uczyniła oręż prywatnej wojny z braćmi Kaczyńskimi. Już bowiem w wydaniu lutowym Sukcesu, pani Manuela przeniosła na tamten świat ojca braci Kaczyńskich kilkadziesiąt lat przez jego faktyczną śmiercią. Nie odbyło się to jednak bezinteresownie, bowiem ta oryginalna faktografia "publicystki" posłużyła jej za konstrukt całego felietonu. A mianowicie tego, że przedwczesna śmierć ojca, skazała braci na kobiety-finansistki, najpierw na matkę, która rzekomo miała trzymać kasę w domu, a później na kobiety sprawujące funkcję ministra finansów. Jak zresztą sama napisała w kolejnym felietonie: „Zabawiłam się w psychoanalityka sugerując, że decyzje o przekazaniu finansów państwa w ręce kobiet ma swoje źródło w dzieciństwie Kaczyńskich – gdy kasą zajmowała się w ich domu matka.” Gretkowska ośmieszyła się jednak po dwakroć. Po raz drugi tym, że błędnie podała nazwisko minister finansów Teresy Lubińskiej. Zrobiła z niej.. Lubelską. Nasuwa się spostrzeżenie, że już nie tylko przyszłość, ale także przeszłość Gretkowska odczytuje z tarota, w którego przecież, jak sama mówi - „wierzy”.
Trudno wyobrazić sobie pismo, w którym tak doskonale zorientowany felietonista zagrzałby dłużej miejsce na łamach, niż do momentu ukazania się w kioskach tej swoistej tragikomedii pomyłek. Karolina Korwin-Piotrowska, redaktor naczelna Sukcesu, okazała jednak wyrozumiałość koleżance. Nie wzruszyło jej nawet ostre w słowach wyjaśnienie, nadesłane do redakcji przez Biuro Informacji i Komunikacji Społecznej Kancelarii Prezydenta RP, prostujące te ewidentne banialuki. Nie dziwi fakt, że blisko związana z prezydentem Anna Kamińska, dyrektor tegoż biura, nazwała wypociny Gretkowskiej "pseudointelektualnym bełkotem, naszpikowanym kłamstwami". Warto dodać, że urzędniczka nie domagała się przy tym sprostowania w trybie ustawowym. Prawdopodobnie dlatego, że faktyczna data śmierci ojca prezydenta rozbijała przecież całą konstrukcję felietonu, więc trudno wymagać, aby w sprostowaniu napisać nowy.
Karolina Korwin-Piotrowska zataiła pismo z prezydenckiej kancelarii przed swoim wydawcą, pokazując je natomiast Gretkowskiej i przesyłając.. Rzeczpospolitej. Gretkowska, widząc jaki grafomański felieton popełniła, zamiast przyznać się do błędów, postanowiła jednak pójść za ciosem i przyłożyć braciom w następnym wydaniu Sukcesu. W drugim felietonie pani Manulea zaczęła od tego, że za błędy w pierwszym obarczyła.. korektę, która "urzeczona pięknem tekstu przepuściła ewidentne błędy". Dziwne to pani Gretkowska ma pojęcie o funkcjonowaniu redakcji, jeśli uważa, że za wyłapywanie błędów faktograficznych odpowiada korekta językowa. No cóż - pewnie to także wyczytała z tarota.
Wycięty felieton polemizował głównie z cytowanym wyrywkowo wyjaśnieniem, nadesłanym przez prezydenckiego urzędnika, co oczywiście mogło poniewczasie wywołać oburzenie wydawcy, bo takich praktyk się nie stosuje. Ciągnąc dalej obronę tarotowych faktów ze swojego poprzedniego felietonu, Gretkowska wali już na całego, m.in. że „nie musi znać na pamięć życiorysów Wielkich Przywódców" i że w ogóle to ona może „machnąć Szczytujące Niziołki". „Bawi się” także po raz kolejny w psychoanalityka, twierdząc, że skoro urzędnik śmiał nadsyłać pisma do redakcji, to zapewne obarczony jest „szczególnym syndromem >>oddanej Anny<< - mam świeżo w pamięci machinacje Anny Jaruckiej oskarżanej o wykradanie pieczątek”. Uchowaj nas Boże przed takimi „psychoanalitykami” i „publicystami”, których głównym materiałem źródłowym i narzędziem „analizy” jest tarot. Pisarstwo Gretkowskiej pozostawiam fanom jej fizjologii.
PS. Wydawca Sukcesu zapowiedział, że w następnym (majowym) numerze pisma ukaże się zarówno pełne wyjaśnienie Kancelarii Prezydenta, jak i wycięty felieton Gretkowskiej. Ten ostatni jest zresztą dostępny w wielu miejscach w Internecie, m.in. tu. Więcej szczegółów, w tym wypowiedzi przedstawicieli wydawcy Sukcesu, można znaleźć w serwisie Wirtualne Media m.in. w tym artykule.
Tagi: Gretkowska; Sukces; tarot