środa, 28 marca 2007

Leszek Miller był wart miliard dolarów

Trudno się zatem dziwić, że w 2003 roku zmontowano przeciw niemu prowokację, mającą na celu pozbawienie go stanowiska premiera, bo jako premier stanął na drodze interesom, w wyniku których ten miliard miał się zmaterializować na kontach określonych ludzi. Zarobić miał pośrednik i zapewne ci, którzy temu pośrednikowi umożliwiliby zawarcie transakcji, za którą miał uzyskać tak ogromną prowizję. Gra toczyła się jednak o coś znacznie cenniejszego..

Idąc śladami nagrań Oleksego trafiłem na bardzo interesujący wpis na blogu "Perły przed wieprze". Choć notka ma tytuł "Political fiction", to wydaje mi się, że autor przedstawił w niej bardzo trafną analizę rozgrywek wewnątrz eseldowskiego aparatu w okresie, gdy nie tak dawno rządził on Polską. To właśnie wydarzeń rozgrywających się w tamtym czasie dotyczy główny wątek rozmowy Oleksego z Gudzowatym (co pierwsza zauważyła z kolei Kataryna), a który jakoś nie trafił (jeszcze?) na czołówki gazet. W skrócie chodzi o walkę dwóch polityczno-biznesowych frakcji (Kwaśniewskiego i Milera) o to, czy i kto zarobi na pośrednictwie w przejęciu przez Rosję sektora paliwowego w Polsce. Za doprowadzenie do sprzedaży polskich rafinerii Łukoilowi Jan Kulczyk miał otrzymać miliard dolarów prowizji. Jak pisze Tad9: "koteria Millera faktycznie pogryzła się z koterią Kwaśniewskiego o zysk z pośredniczenia w wystawieniu Rosjanom polskiego rynku naftowego". Miller zablokował bowiem w pewnym momencie niemal już dogadany z Łukoilem interes.

instalacja gazowaObawiam się jednak, że to nie political fiction. To czego nie zauważył Tad9, a co uzupełnia jego teorię i ją bardzo uprawdopodabnia jest to, że drugim negatywnym bohaterem prowokacji wymierzonej w Millera miał być Aleksander Gudzowaty. To przecież on miał dać Millerowi juniorowi łapówkę. Czy to przypadek, że wybrano akurat jego? Zapewne nie. Gudzowaty trzymał bowiem (i trzyma nadal) złoty klucz do gazociągu Jamalskiego. Akcjonariuszami spółki Europol Gaz, zarządzającej gazociągiem, są PGNiG i Gazprom (po 48 proc. udziałów) oraz Gas Trading (4 proc.) W tym ostatnim udziałowcami są również PGNiG (43%) i Gazprom (16%) obok Bartimpexu Aleksandra Gudzowatego (36%). W efekcie większość udziałów (ok. 51%) Europol Gazu a zatem i kontrolę nad gazociągiem ma polski kapitał. Rosjanie chcieli jednak doprowadzić do sytuacji, aby Polska i Rosja miały równe udziały. Gudzowatego chciano zmusić do pozbycia się udziałów w Gas-Tradingu. A skoro nie chciał tego zrobić, zmontowano i przeciw niemu prowokację, zapewne aby nomem omen rura mu zmiękła.

Zamach na Millera był więc jednocześnie zamachem na Gudzowatego, którego efekt miał służyć jednemu celowi - wzmocnieniu pozycji Rosji w polskim sektorze energetycznym czy wręcz przejęciu przez nią nad nim kontroli przy jednoczesnym wzbogaceniu się tych, którzy do tego doprowadzą. Trudno zatem nie oddać Józefowi Oleksemu racji w tym, gdy w rozmowie z Gudzowatym przyznaje, że "jego sitwa miała Polskę w dupie".. Albo nie zgodzić się z Kataryną, która pisze, że "Rozmowa Gudzowaty-Oleksy w tych fragmentach, które media przemilczały wcale nie jest zabawna, jest bardzo ponura, tak jak ponure jest gangsterskie państwo o którym rozmawiają."


Tagi: ; ;

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jak to się ładnie złożyło - SLD próbował ukręcić wielkie lody a kontrwywiadowczo operację zabezpieczał Miodowicz. kp

Anonimowy pisze...

to kuźwa niemożliwe

Unknown pisze...

to ma sens

Anonimowy pisze...

Gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę. Nikt jakoś do tej pory nie przedstawił sensownego powodu konfliktu między Millerem i Kwaśniewskim kilka lat temu. Dlatego mógł to być powód. Wygląda też na to, że Kwaśniewski szedł na całego w swoim kapitaliźmie politycznym a Miller go przyblokował. Stąd wyzwiska Kwacha na Millera "jaki ch." i gadka, że Oleksy "zdradził". Powoli odsłania się obraz jak wielkie interesy rozgrywał Kwaśniewski.
M

ckwadrat pisze...

Obraz jest coraz pełniejszy. Teraz widać też już jasno, że polityczny come back Kwaśniewskiego nie jest przypadkowy. Bo niby czemu miałby to robić prawie aż 3 lata przed następnymi wyborami. Wraca, bo czuje, że grunt mu się pali pod nogami a jako czynny polityk będzie trudniejszym przeciwnikiem.

Anonimowy pisze...

Co ty, w Polsce takie rzeczy się nie zdarzają, może za PiSu ale za eSeLDe wszyscy myśleli o obywatelach, kazali nam wybrać przyszlość a sami zajeli się teraźniejszoscią...

Kamil pisze...

Teraz wszystko sie mzienilo i Jan Kulczyk wchodzi na gielde z ropą ;> Czyli co sie odwlecze to nie uciecz ;]