Koderzy antychrześcijańskiej propagandy

Jutro na ekrany kin na całym świecie wchodzi obraz Rona Howarda "The Da Vinci Code". Film, który już został wygwizdany przez krytyków i dziennikarzy w Cannes, zrealizowany został na podstawie książki Dana Browna pod tym samym tytułem. Jeśli ktoś nie czytał książki, to niech idzie na film i zobaczy ten kod antychrześcijańskiej propagandy, dostosowany do współczesnych realiów laickiej kultury masowej. Sądząc z kilku recenzji, w filmie nagromadzono bowiem jeszcze więcej absurdów i antychrześcijańskiej symboliki niż w książce, co, po przeczytaniu tejże, wydaje się już prawie niemożliwe. Widać jednak, że w Hollywood można dla kasy zrobić wszystko..
Nie zamierzam odkłamywać fałszów zawartych w książkowym, a tym samym i filmowym "Kodzie", bo przecież nie jest to ani literatura faktu, ani film dokumentalny. Znamienne jest jednak, że, przynajmniej książka, za ww. gatunek jest przez niektórych zakodowanych fanów uważana. Autor "Kodu Leonarda Da Vinci" dość zręcznie manipuluje bowiem faktografią, dając złudzenie, że opowiada historię, której jeśli nie całość, to co najmniej pewne elementy można uznać za prawdopodobne. Brown rzuca w "Kodzie" fakty, a w zasadzie ich ochłapy, tylko po to, aby na ich podstawie i dobudowanej fikcji zawiązać własną intrygę, której celem jest wywołanie nienawiści, ośmieszenia, zwątpienia lub odwrotu od Kościoła. Właściwy efekt ma być osiągnięty, w zależności od tego, na jak podatny (czytaj: nieprzygotowany) umysł czytelnika/widza trafi. "Kod" można też określić dosadniej, jako plucie w twarz chrześcijanom. A szczególnie tym, którzy zdobyli się na trud szerzenia Dzieła Bożego w ramach Opus Dei. Brown w skandaliczny bowiem sposób przedstawia tę istniejącą, a nie fikcyjną (!), instytucję Kościoła katolickiego, której celem jest rozpowszechnianie świadomości powszechnego powołania do świętości i uświęcającej wartości codziennej pracy, tj. dobrego wypełniania obowiązków zawodowych i rodzinnych.
"Kod da Vinci" nie jest - używając określenia kryptologów - kodem silnym. Aby rozszyfrować przekłamania i wynikające z nich manipulacje, nie trzeba wielkiej wiedzy i przenikliwości, choć oczywiście "Kod" może siać zamęt w niezorientowanych w religijnej materii i historii chrześcijaństwa umysłach. A takich, przynajmniej na postępowym Zachodzie, nie brakuje. Jeśli ktoś miałby jakiekolwiek wątpliwości, polecam dzisiejsze wydanie tygodnika Ozon, w którym odkłamywanie fałszerstw Browna oraz idącego jego śladem Howarda, jest tematem numeru. Jeszcze tego nie czytałem, ale sądząc po tym, jak profesjonalnie potraktowano w poprzednim wydaniu Ozonu Opus Dei, mogę być spokojny o poziom merytoryczny "odkodowania". Poniżej informacja prasowa, towarzysząca wydaniu.
W specjalnym dodatku redakcyjnym „Da Vinci odkodowany” publicyści dokonują analizy książki Dana Browna. O zawartej w niej wrogości i nienawiści wobec wszystkiego, co chrześcijańskie pisze Paweł Lisicki w artykule pt. „Kod nienawiści”. „37 błędów Dana Browna” punktuje pomyłki i zwykłe kłamstwa zawarte w książce. O pseudoreligijnych bredniach Browna dotyczących osoby Jezusa można przeczytać w artykule pt. „ Fałszowanie Jezusa”. Sugestie Browna, jakoby katolicyzm zawsze niszczył kobieca duchowość zostają zdefiniowane jako wątpliwe w artykule pt. „Kobiece oblicze Kościoła”. „Wielobarwny świat apokryfów” opisuje ks. prof. Marek Starowiejski, a na koniec poznajemy sylwetkę samego Dana Browna, jako niedoszłej gwiazdy pop, doradcy nieszczęśliwych kobiet i autora dowcipów o łysych - podano w komunikacie. Do numeru dołączone są dodatki:
- „W poszukiwaniu prawdy: Kod Leonardo da Vinci”, książka Josha McDowella,
- „Da Vinci rozkodowany”, film dokumentalny na DVD, wyprodukowany przez History Chanel BBC.
Szkoda tylko, że trzeba się zdecydować na Ozon z książką, albo z DVD. Nie ma wydania z jednym i z drugim.
Foto powyżej: Dan Brown i Ron Howard - popkulturowi koderzy antychrześcijańskiej propagandy
Tagi: chrześcijaństwo; manipulacja; kod; Dan Brown
Komentarze
Olać ten żałosny paszkwil, bo dyskusja z głupotą tylko ją nobilituje...
"Czy warto poważnie spierać się o literacką fikcję? W przypadku książki Dana Browna i filmu na niej opartego - tak. Zbyt duże jest w nich stężenie antychrześcijańskich emocji".
Kardynał
Kardynał