
Ale to przecież nie oznacza, żeby siedzieć cicho. Czasem trzeba użyć "chińskiej szczekaczki", czyli odnieść się do nierzetelnego tytułu prasowego, żeby pokazać produkowane na jego łamach kłamstwa. Tego bloger polityczny nie uniknie, czy wręcz to jego chleb powszedni. Ale ma również prawo nawoływać do bojkotu przesiąkniętej manipulacją prasy. I nie ma w tym żadnej nielogiczności, jak to usiłują dowieść przeciwnicy akcji - zawłaszczenie niemal całej przestrzeni dyskusji publicznej przez jedną opcję ideowo-polityczną im widać odpowiada.
Warto jednak żeby zdawali sobie sprawę z tego, że tak jak głównym wyznacznikiem wolnego rynku jest swobodna konkurencja przedsiębiorstw, tak fundamentem wolności słowa i demokracji jest konkurencja idei, światopoglądów i programów politycznych. A konkurencję tę może zapewnić tylko spluralizowany i zrównoważony rynek mediów. Takiego w Polsce jednak brakuje..