Kilka dni temu Donald Tusk zapowiedział, że w podróże zagraniczne będzie się udawał rejsowymi samolotami, co ma być symbolem taniego państwa za jego rządów. Szybko jednak okazało się, że rezygnacja z rządowych TU-154 będzie.. nieopłacalna. Dzisiejsze "Wydarzenia" Polsatu podały, że koszt biletów na rejsowy samolot dla całej rządowej delegacji może być wyższy niż koszt użycia tupolewów. Co gorsza, jak podały z kolei Wiadomości TVP, rządowe maszyny muszą i tak swoje wylatać. Albo z Tuskiem na pokładzie, albo bez niego. Czy zatem premier tego wszystkiego nie wiedział, czy cynicznie rżnie głupa?
Ci, co odbywają częste podróże służbowe samolotem wiedzą, że to także miejsce pracy. Pasażerowie z notebookami na kolanach, robiący np. ostatnie poprawki w prezentacjach, to częsty widok w samolotach. Jak rozumiem Donald Tusk nie zamierza skorzystać z takich możliwości, nie zamierza nawet swobodnie porozmawiać ze swoimi współpracownikami. Bo przecież w rejsowym samolocie nie będzie miał ku temu sposobności. Tylko w imię czego się tego pozbawia? Jakiegoś iluzorycznego PR? Bo przecież nie ograniczenia kosztów, które mogą okazać się nawet wyższe. Zaiste, dziwne postępowanie.
5 komentarzy:
Tusku boi się latać tymi TUpolewami i ściemnia, że rejsowymi chce latać z oszczędności.
Anonimowy,
Całkiem logiczne wytłumaczenie. I Tusk sporo by zyskał, gdyby przyznał, że to jest rzeczywistym powodem.
No właśnie. Nikt by psów na nim nie wieszał, gdyby powiedział, że musi kupić nowe. O potrzebie zakupu nowych samolotów wspominali już i Kaczyński, i Miller a może i ktoś przed nimi nawet ale nie pamiętam.
A ja myślę, że to przemyślana akcja.
Chodzi o usprawiedliwienie dla ...zakupu samolotów.
To się nazywa wszczęcie debaty publicznej. ;)
Strefcia
"Tanie państwo" w wykonaniu aferałów. "oszczędności na pokaz i lizanie lodów po kryjomu.
Dixi
Prześlij komentarz