We wczorajszej "Kropce na i" prowadząca program Monika Olejnik posunęła się do czegoś, czego jeszcze polskie dziennikarstwo nie widziało - modyfikacji spotu wyborczego jednej z partii . Zamiast informacji, relacji, komentarza, krytyki, zobaczyliśmy kreację dziennikarską w czystej postaci. Jak zauważył T-800 na swoim blogu Blogline News "dziennikarze po raz kolejny wychodzą ze swoich ról i jawnie uczestniczą w walce politycznej." Po raz kolejny dziennikarze walczą jednak po jednej stronie, przeciw PiS, pokazując, że są wymowniejsi niż sztabowcy całej opozycji razem wzięci i mają bez porównania większe środki. Uprawiają nikczemną propagandę, której nie powstydziłby się Goebbels. Tylko przecież czekać, jak zmodyfikowany spot trafi na szczyt listy przebojów YouTube, a kłamstwo, choćby najbardziej nikczemne, powtarzane wiele razy stanie się w końcu obowiązującą prawdą. Modyfikując podkład dźwiękowy spotu wyborczego PiS, Olejnik bezpardonowo zaatakowała tę partię. Wysm...
Komentarze
Na koniec taki hipotetyczny przykład: czy gdyby okazało się, że w Katyniu dużo ofiar było wynikiem donosów "złamanych konfidentów", to czy ujawnienie prawdy o Katyniu i o tych konfidentach, Trybunał Konstytucyjny też by uznał za niezgodny z konstytucją???
Są ludzie, którzy potrafią się przyznać do swoich niechlubnych czynów, ponieważ potrafią mieć odwagę, oraz ci, którzy ukrywają prawdę za wszelką cenę, w tym kosztem wielu niewinnych osób. Otwarcie archiwów IPN jest nie na rękę tym drugim. A co do postawy niektórych partii, zwłaszcza SLD. Podejrzewam że ich "przyzwolenie" na otwarcie IPN to raczej zwykły cynizm połączony z przekonaniem że TK i tak "utnie sprawie łeb", niż szczere zamiary i chęci.
Myślę, że optymalnym scenariuszem wydarzeń byłoby:
1. Pełne otwarcie archiwów IPN.
2. Wprowadzenie sądów lustracyjnych, w skład których wchodziliby też rzeczoznawcy - historycy IPN, orzekających czy w świetle posiadanych dowodów dana osoba może pełnić funkcje publiczne czy też nie zdobyła swój majątek w sposób nielegalny (szantaże, itp.). Sądy lustracyjne mogłyby na nowo rozpatrywać sprawę (na wniosek IPN lub zwykłego obywatela), gdyby pojawiły się nowe dowody.
Prawdopodobnie zakończyłoby to "dzikie" lustracje i jedno z "polskich piekiełek". Od rozstrzygania tego czy ktoś postępuje czy postępował źle są sądy oraz rzeczoznawcy, np. historycy IPN. A dowody w sprawie powinny być jawne, chyba że prokuratura sama je pozyskała poza archiwami IPN w trakcie swojego postępowania.
Tomek :)zgoda,tylko pełne otwarcie archiwów określane jest mianem wojny,z niewinnymi ludźmi,a wojny wywoływać nie wolno!.I na tym "koniku"cały czas się jedzie,efekt widzimy.Posądza się decydentów o grę polityczną,gdyby ujawniono natychmiast wszystko,tornado trwało by 3 - może tydzień,i byłoby po krzyku.A tak będzie jak Admin napisał!!!,rozmyje się wszystko,"i po ptokach"
kłaniam się :)
- p.k -
ps.a mówią że S.T.D nie istnieje :P
Stępień mógł oficjalnie wystąpić do IPN o ujawnienie tych akt. Ale nie nie zrobił tego, bo się bardzo spieszył! Wolał wysłać Mularczyka do domu po jego notatki z wizyty w IPN. Przecież to jakiś absurd. Ale tylko to pokazuje, jak bardzo było to upolitycznione.
http://renata.rudecka-kalinowska.salon24.pl/14728,index.html#comment_226299
A wypowiedz Stepnia czy jak go tego pajaca zwą to powiedzenie roku