niedziela, 9 maja 2010

Gaspadin Klich na tropie

Gaspadin Klich, tak pieszczotliwie zwracał się do szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i akredytowanego premier Putin, po powrocie z Moskwy udziela się dużo w mediach. W sposób kategoryczny wyklucza niektóre potencjalne przyczyny katastrofy, jak zamach czy usterki techniczne. Te ostatnie Edmund Klich wykluczył już na pierwszej konferencji prasowej po powrocie z Moskwy. Potwierdził to w wywiadzie dla TVN24: "zapisy rejestratorów dotyczące techniki jasno określają, że nie było żadnych problemów z techniką", "załoga takich problemów nie zgłaszała."

Kokpit Tu-154M
Kokpit Tu-154M

Akredytowany powiedział też, że "gdyby był to zamach, inny byłby m.in. rozrzut szczątków. - Ja znam przebieg lotu, to też wyklucza zamach". Stwierdza ponadto, że na katastrofę nie miały wpływu osoby trzecie, czy raczej piąte (bo w kabinie jest czterech członków załogi), które znajdowały się w kabinie pilotów podczas lotu. Ostatni goście byli bowiem kilkanaście albo i więcej minut przed katastrofą, więc tu zgoda, że nie mogli się oni do niej bezpośrednio przyczynić.

Natomiast stwierdzenia gaspadina Klicha, w których bez żadnych wątpliwości wyklucza zarówno zamach jak i usterki techniczne samolotu, uważam za co najmniej dziwne. Bo na tym etapie badań, niecały miesiąc po katastrofie i kiedy wrak samolotu jest praktycznie nietknięty przez żadną komisję, wykluczyć tego przecież na zdrowy rozum nie można. Jeśli nawet nie stwierdzono śladów ładunków wybuchowych, to przecież zamach nie ogranicza się do podłożenia bomby. Dziwne jest też wykluczanie usterki samolotu, podczas gdy jego szczątki leżą jeszcze niezbadane na płycie lotniska. Nie mówiąc o tym, że niektóre części trafiły przecież w prywatne ręce.

Nie doszukując się w wypowiedziach Edmunda Klicha spisku, czy też nieodpowiedzialności lub przynajmniej pochopności, wyciągam z nich jeden istotny wniosek. Skoro Klich wyklucza albo bagatelizuje wymienione wyżej przyczyny katastrofy, oznacza to że inna przyczyna jest bardzo wyraźna. Klich oczywiście zna tę przyczynę, ale jej nie zdradzi, bo musi zachować lojalność wobec Rosjan jak sam mówi. My możemy się domyślać, ale w grę wchodzi tylko błąd pilotów, albo kontrolera.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Gaspadin to po polsku Pan, durniu i żadnej tam pieszczotliwości nie ma. Ale ty ją oczywiście musisz widzieć tak jak widzisz setki innych wyimaginowanych rzeczy w swoim pustytm łbie :-)