niedziela, 17 lutego 2008

Znajdź 10 szczegółów

Dziś łamigłówka. Zagadka z rodzaju - "znajdź 10 szczegółów, którymi różnią się dwie fotografie". Na jednej fotografii znajduje się Zbigniew "laptop" Ćwiąkalski, na drugiej - Freddy "koszmar" (z ulicy Wiązów) Kruger.

Zbigniew Ćwiąkalski i Freddy Kruger

Ćwiąkalski jest z lewej, a Kruger z prawej.. to znaczy nie jestem pewien.. może jednak odwrotnie. Tak czy siak - twarz wymiaru sprawiedliwości za rządów PO jest koszmarna..

Ćwiąkalski Freddy Kruger

10 komentarzy:

Jaku pisze...

Czemu dałeś dwa takie same zdjęcia?;)

Rzepka pisze...

:)
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby i biografie mieli podobne. Np. podobno matka Krugera była pracownicą szpitala psychiatrycznego. I tak sobie pomyślałem, czy tych Freddych nie jest przypadkiem w rządzie więcej...

:)

ckwadrat pisze...

Rzepka, z tymi podobnymi życiorysami to nie wiedziałem.. to daje do myślenia ;)

Anonimowy pisze...

Łatwizna. Po prawej jest Kruger a po lewej Fantomas.

ckwadrat pisze...

Fakt, podobieństwo do Fantomasa jest również uderzające.. ;)

Anonimowy pisze...

Mniejsza o cerę. Popatrzcie na Bartoszewskiego! Wszystko się zgadza, poza okularami :)

ckwadrat pisze...

Dixi, no tak, racja :)

Anonimowy pisze...

Jakiś czas temu we wpisie na blogu poświęconym bałwanieniu się zatrąciłem o pana ministra Ćwiąkalskiego, ale nie poświęciłem mu więcej uwagi. Popełniłem błąd. Bałwanienie się – to robienie rzeczy idiotycznych. Minister Ćwiąkalski robi z siebie błazna, ale się nie bałwani. Minister Ćwiąkalski w sposób przemyślany, inteligentny robi rzeczy ważne, wyjątkowo szkodliwe, a bezustanna jego błazenada jest – stawiam taką hipotezę – częścią w sposób przemyślny dobranego politycznego instrumentarium, którego zręczne użycie ma zapewnić polityczno-medialną osłonę dla wojny, którą wydał „Prawu i Sprawiedliwości”, prawu i sprawiedliwości oraz praworządności i ściganiu przestępców.


Dlaczego popełniłem błąd? Z dwóch powodów. Po pierwsze, skupiłem się na powierzchni zjawisk, a nie na istocie rzeczy. Po drugie, dałem się ponieść pewnemu nastrojowi, który ujawnił się wśród dziennikarzy, publicystów, a także w Internecie; wszędzie tam pan Ćwiąkalski jest łatwym tematem kpin, szyderstw,podśmiewania się. Na niektórych forach internetowych pan minister zyskał nawet przezwisko Paździoch – z racji podobieństwa (układ kostny czaszki, kokieteryjne niedogolenie) do jednego z bohaterów serialu „Świat według Kiepskich”. Ach, jak miło jest, gdy ktoś, kogo politycznie nie lubimy, staje się przedmiotem coraz powszechniejszych kpin; jakże łatwo do nich się dołączyć i stracić to, co tak bardzo w polityce się liczy – jasność widzenia.


Jak robi z siebie błazna pan Ćwiąkalski? A to powie, że były minister obrony narodowej Szczygło może być przesłuchany w charakterze podejrzanego, a to bąknie, że były premier Jarosław Kaczyński może zostać aresztowany, a to zapowie, że laptop byłego ministra sprawiedliwości Ziobro odda do ekspertyzy, by stwierdzono, czy rzeczony nie tłukł go młotkiem, bo jeśli tłukł młotkiem, to ho! ho!, jest artykuł kk, kto uszkadza rzecz cudzą…z odpowiednim zagrożeniem, i już przed oczyma publiki otwiera się więzienna krata, za która ląduje Zbigniew Ziobro za potraktowanie laptopa młotkiem, boki, proszę państwa zrywać!


No, od czasu do czasu pan Ćwiąkalski wystąpi z projektem poważnym: żeby zamknąć korporacje prawnicze dla młodych prawników albo też oddzielić stanowisko Prokuratora Generalnego od Ministra Sprawiedliwości. Prawo i Sprawiedliwość wtedy protestuje, prezydent zapowiada veto i przyciska pedał patosu, a opinia publiczna skrobie się w głowę i zadaje sobie pytanie: no czemu oni się bzdyczą, czy taki Paździoch może zaproponować coś poważnego? Opinia publiczna żyje bowiem w mylnym przekonaniu, w którym i ja do niedawna żyłem, że jeśli władza występuje z czymś naprawdę poważnym (dobrym lub złym) to zachowuje przy tym rzymską gravitas lub anglosaską substance, na które to słowa dobrego tłumaczenia w języku polskim nie ma, może poza niezręcznym ciężarem gatunkowym. Dlatego nie przyjmuje do wiadomości, że system wymiaru sprawiedliwości niszczy w Polsce zdeterminowany szkodnik, który wdział sobie na głowę błazeńską czapkę.


A spójrzmy teraz na ministra Ćwiąkalskiego oczyma prokuratora, który chce zachować stanowisko albo awansować. Co on widzi? Że jego szef najwyższy się błaźni? Może i tak uważa, ale też wie, że jego szef najwyższy może go stuknąć, a wtedy mu będzie nie do śmiechu. Wie, że pan Ćwiąkalski jest w stukaniu sprawny: w ciągu paru tygodni skład personalny prokuratury znacząco przefasonował. A o byłym ministrze Ziobro można sądzić dobrze lub źle, ale podwładnych w prokuraturze starannie selekcjonował, nie szczędził na to czasu i trudu. Pań Ćwiąkalski żadnej selekcji nie dokonuje i nikt mu nie zarzuci przeto, że prokuraturę „upolitycznia”. Po prostu wraca na stanowiska albo awansuje najgorszy chwast z czasów przed koszmarem rządów PiS-u. Wszystkie pokrzywdzone przez Ziobrę dzieci są jego i żadnego faworytyzmu w tym nie ma.


Obserwuje więc nasz ambitny prokurator swego szefa najwyższego, słucha jego wygłupów w radiu i telewizji i czego się dowiaduje? Dowiaduje się, że były minister Kaczmarek, który jest podejrzanym lub też osobą podejrzaną w jednym śledztwie,wystąpił z prywatnym aktem oskarżenia przeciw prokuratorowi i uzyskał w prokuraturze, która ściga pana Kaczmarka, status pokrzywdzonego i zapoznaje się z materiałami śledztwa, które jest przeciw niemu prowadzone. Acha, myśli nasz prokurator, to już wiem, że Kaczmarkowi i innym ofiarom kaczyzmu nic stać się złego nie może, choćby świadczyły przeciw nim podsłuchy i nagrania. Czyta nasz prokurator, że prokuratura prezydentowi pewnego miasta udostępniła dane pań zatrudnionych w ratuszu, które prezydenta oskarżają o gwałt i molestowanie seksualne, a prokuratorska zwierzchność oświadczyła, że wszystko było zgodne z prawem, ale może „powinniśmy być bardziej powściągliwi”. Acha, myśli nasz prokurator, z tymi prezydentami, którzy nie są z PiS-u trzeba żyć dobrze. Czyta nasz prokurator wywiad ze swoim szefem i dowiaduje się, że ten żadnych poleceń podwładnym prokuratorom nie daje. A jednocześnie słucha jego głosu w radiu i słyszy, że Szczygło może zostać przesłuchany jako podejrzany (teoretycznie oczywiście) – i już wie, co do niego należy. Słucha, że Kaczyński i Ziobro mogą trafić za kratki, jak nie za zaszkodzenie zdrowiu pielęgniarek, to za uniemożliwianie operatorom działalności gospodarczej lub zniszczenie laptopa – i wie, jaka jest linia. I zaczyna, tak jak ja, ministra Ćwiąkalskiego doceniać i podziwiać. Oczywiście, że poleceń nie daje! On tylko w debacie publicznej wypowiada opinie.


Jest bowiem w panu Ćwiąkalskim iskra politycznego geniuszu. On chyba pierwszy wpadł na pomysł, że jeśli się chce niepostrzeżenie zdemolować i upodlić ważną instytucję państwową, najlepiej skryć się za maską błazeństwa i niepowagi. Ot,taki poczciwy profesor, któremu odbiło, który ma obsesje na punkcie poprzednika i się wygłupia, ale jak ktoś tak się wygłupia, to nie może być groźny. Prowadzenie wojny – pisał Sun Tzu – polega na podstępach i tworzeniu złudzeń. Pan Ćwiąkalski w imieniu aferzystów i przestępców, rządu Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej prowadzi wojnę z praworządnością i sprawiedliwością. Złudzenia tworzy znakomicie.


Ludwik Dorn

Anonimowy pisze...

http://dorn.blog.onet.pl/

Anonimowy pisze...

Promujmy rodzimych Adonisów, np. Mariusza Kamińskiego. Człek to o facjacie zacnej niewątpliwie.

P.S. Ludwik Dorn z blogiem na serwerze masońskiego ITI? A fuj!