Oczy przecierałem ze zdumienia, czytając wstępniak do najnowszego wydania Gazety Polskiej, autorstwa jej naczelnego Tomasza Sakiewicza (GP nr 24, 14.06.06). Otóż cały tekst jest pocięty przez cenzurę! Nie jest to jednak żaden archiwalny artykuł z zaznaczonymi ingerencjami cenzora z Mysiej (ulica, przy której siedzibę miała cenzura w czasach PRL). Rolę prewencyjnego cenzora przejął sąd, zakazując Sakiewiczowi pisania o roli Bogusława Koczura w wyprowadzaniu publicznych pieniędzy z Komitetu ds. Młodzieży w czasach, gdy kierował nim Aleksander Kwaśniewski. Jest to pierwszy przypadek prewencyjnej cenzury prasowej w Polsce po 1989 roku.
Jak wielkim interesom zagroziła redakcja Gazety Polskiej, że sąd, wydając zakaz, nie uwzględnił nawet jakichkolwiek argumentów jej naczelnego? Co na to autorytety mendialne - te Szczuki, Kutze, Frasyniuki, Środy jak lwy walczące o wolność słowa dla Joanny Senyszym, która na paradzie homoseksualistów z pejczem w dłoni wykpiła słowa Jana Pawała II?! Gdzie sama Wyborcza, tak przecież całkiem niedawno obawiająca się o wolność słowa w Polsce po jednej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego? Gdzie są zatem wolne media, wolni dziennikarze, którzy wsparliby kolegę, którego dotknął prewencyjny zakaz publikacji na określony temat, bez względu na treść?!
Biorąc pod uwagę, jak Sakiewicz zgrabnie poradził sobie z cenzurą we wstępniaku (którego lekturę gorąco polecam, bo to naprawdę mistrzostwo świata), nie tracę jednak nadziei na rychłe wyjawienie pełnej prawdy w tej bulwersującej sprawie malwersacji finansowych w Komitecie ds. Młodzieży. Mam też nadzieję na rychłą zmianę przepisów, które umożliwiają tak kuriozalne działania sądów. W cywilizowanych krajach takie rzeczy można oglądać tylko w kinach - system kontroli obywateli i ich aresztowania, zanim popełnią przestępstwo dobrze pokazuje Raport mniejszości. Ilustracja powyżej to kadr z tego filmu - Tom Cruise "wycina" namiary na mającego popełnić przestępstwo obywatela z wizji generowanych przez przepowiadaczy przyszłości.
Tagi: cenzura; prasa
5 komentarzy:
Fakt, Sakiewicz załatwił sprawę koncertowo:)
Jakby tak Isakowicz-Zaleski zagrał na tę samą nutę.. ;)
Różowi kiedy chodzi o sprawę kogoś z obozu wroga nie będą za niego walczyli. Nie kwiną nawet palcem, aby taki np. redaktorczyna jak Pacewicz maznął coś na pierwszej stronie Wybiórczej albo w tzw. 'komentarzu redaktorskim' grono sygnatariuszy-inteligencyj listu otwartego.
Najgrosze jest to, że młodzież się na to nabiera. Indoktrynacja i oszustwo intelektualne pełną gębą trwa.
Pierwszy przypadek? A film "Witajcie w życiu" (czy jakś tak) o Amwayu? Też miał i dalej zakaz sądowy emisji.
Film o Amwayu jak najbardziej, jak i jest przecież jeszcze jeden "półkownik" (dokument o Wałęsie). Wyraźnie jednak zaznaczyłem, że chodziło o pierwszy przypadek cenzury prasowej. Chodzi mi jednak po głowie, że sądowy zakaz publikacji był już chyba zastosowany, tyle że nie w tak politycznej sprawie.
Prześlij komentarz