Wystarczyła jedna, wyrwana z kontekstu wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, aby "wolne" media w Polsce ogarnął szał. Choć może trafniejsze będzie użycie słowa: szoł. Szoł trwa już prawie tydzień, no bo jakże "wolne" media mogły zmarnować okazję, gdy każdy program radiowy czy telewizyjny, w którym pojawi się choćby ten, no, cienias - ups.. znaczy się cień polityka - gwarantuje gorącą atmosferę. A to przecież zwiększa oglądalność/słuchalność, przekładające się wprost na zyski z reklam. Im głupsze i bardziej przesiąknięte nienawiścią wypowiedzi, tym z kolei wskaźnik cytowań wyższy, co dla medium opiniotwórczego jest nie mniej ważne. Oto jedne z najpopularniejszych cytatów: Jan Rokita - „To najgłupsza wypowiedź roku”, Wojciech Olejniczak - „Jarosław Kaczyński zaczyna przypominać Łukaszenkę”. Pierwszy zabija wręcz głębią, drugi - trafnością analizy. Warto zauważyć, że mamy do czynienia z sytuacją, w której "wolne" media i opozycyjni politycy mogą kopać do jednej bramki. No bo jakże ci drudzy mogliby zmarnować okazję, aby przywalić PiS-wi ale też, aby przypodobać się tym, od których zależy ich wizerunek. Kaczyński o to nie dba i nigdy nie dbał, dlatego od 17 lat mówi nie to, co w danej chwili jest modne czy opłacalne lecz to, co naprawdę myśli.
Co ciekawe, z wypowiedzi Kaczyńskiego wyinterpretowano i uczyniono motywem przewodnim coś, czego w ogóle w niej nie było. "W Polsce tak naprawdę wolnych mediów nie ma" - tylko tyle powiedział Kaczyński w kontekście publikacji jednego z sondaży w Wyborczej. Sens jest oczywisty - nie ma wolnych mediów sensu stricto, bo są upolitycznione. Co więcej, Kaczynski powiedział także, że nie ma pełnej wolności dziennikarzy/redaktorów bo służą politycznemu interesowi lub choćby widzimisię wydawców i/lub kierownictwa redakcji. Przecież to oczywiste i każdy dziennikarz o tym wie. Jeśli myśli inaczej niż reszta zespołu, to przecież nie da po sobie tego poznać żeby go nie zadziobali. Jeśli myśli inaczej, stosuje swego rodzaju autocenzurę i wpisuje się swoimi artykułami w polityczną linię pisma, w którym pracuje. Czasem dla świętego spokoju, czasem w trosce o miejsce pracy - polski rynek prasowy przecież do urodzajnych nie należy.
Dla "wolnych" mediów, w szczególności dla ich awangardy - Gazety Wyborczej, Polityki, TOK FM - wypowiedź Kaczyńskiego stanowiła jednak zamach na.. wolność właśnie, podczas gdy w dalszej części wypowiedzi Kaczyński sugerował nawet poszerzenie wolności, poprzez zwiększenie niezależności dziennikarzy w ramach poszczególnych redakcji. Trudno się jednak dziwić histerycznej reakcji akurat tych tytułów i rozgłośni, w których zaordynowane odgórnie nagonki, kłamliwe i manipulacyjne artykuły i audycje to chleb powszedni.
3 komentarze:
Wolnych mediów nie ma, nie było i nie będzie. No chyba, że są one w kontekście szybkości dostarczania informacji.
Ale fajnie, że są naiwni (bądź manipulowani) dziennikarze, którym się wydaje, że takowe istnieją i ktoś robi sobie na nie zamach.
A cóż oni są niezależni, nieskazitelnie czyści i tylko muszą pracować tam gdzie ktoś zechce ich zatrudnić. Ciekawe czy wtedy gdy nagłaśniają wypowiedź Prezydenta nt. mediów tłumaczą sobie, że przecież gdzieś trzeba zarabiać na kieliszek chleba?
>> Wystarczyła jedna, wyrwana z kontekstu wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, aby "wolne" media w Polsce ogarnął szał.
Media szaleją nie z powodu treści tej wypowiedzi. Problem w tym, że padła z ust polityka, który wierzy w zbawczą siłę kontroli państwa nad wszelkimi sferami życia publicznego. Dziennikarze (a nie bezosobowe media) zareagowali w taki sposób, gdyż wierzą, że Kaczyński jest człowiekiem, który może pokusić się o wzięcie mediów za pysk w imię swojej misji walki ze stolikiem i służbami specjalnymi.
Problemem zatem nie są dziennikarze, tylko prezes, który przez kilka miesięcy rządów pokazał, że wolność nie jest u niego w cenie. A media, jak pokazuje romans z ojcem dyrektorem, są tym lepsze, im bardziej entuzjastycznie odnoszą się do poczynań nowej władzy.
"Problemem zatem nie są dziennikarze, tylko prezes, który przez kilka miesięcy rządów pokazał, że wolność nie jest u niego w cenie."
Możesz podać konkretny przykład, poza tym że Kaczyński chciał wyróżnić Rydzyka podczas podpisywania paktu stabilizacyjnego (co nijak ma się do kwestii wolności, Kaczyńskiemu chodziło przecież o większą presję na niesfornych sygnatariuszy, żeby nie mogli później się tak łatwo wykręcać na antenach Rydzyka)?
btw: Lepiej nic nie mów, gdy nie podajesz konkretnych faktów na poparcie swoich stwierdzeń. Inaczej stajesz się tylko papugą powtarzającą wściekłe wypowiedzi SLD i PO.
Prześlij komentarz