sobota, 10 lipca 2010

Trzy miesiące po katastrofie

Dziś, w trzy miesiące po katastrofie w Smoleńsku, przypomniał o niej m.in. Ruch 10 kwietnia. Członkowie ruchu zorganizowali na pl. Piłsudskiego w Warszawie happening, który miał pokazać skalę tragedii. 96 wolontariuszy założyło ponumerowane koszulki, symbolizujące ofiary katastrofy, a następnie weszło w obrys samolotu, który był wyznaczony przez inne osoby trzymające specjalną taśmę.

Podchodzę z rezerwą do tej akcji, bo skala tragedii jest tak ogromna, że żadne happeningi nie są moim zdaniem potrzebne. Niemniej, wydaje mi się też, że wiele osób zaczyna zapominać o katastrofie, a taka akcja o niej przypomina. Co ma ogromne znaczenie w kontekście skandalicznie prowadzonego śledztwa. Ale nie czas teraz o tym. Skoro był to happening, niech przemówią obrazy.

Ostatnie próby przed wejściem na pl. Piłsudskiego


Bez ściągawki byłoby trudno wyznaczyć obrys Tu-154 w skali 1:1


Pierwsze przymiarki na właściwym miejscu


Tupolew wygląda mniej więcej tak..


I to było moim zdaniem nie do końca przemyślane. Z poziomu ziemi nie było w ogóle widać zarysu samolotu. Mógł być widoczny jedynie z góry, a akurat na pl. Piłsudskiego i wokół niego żadnego wyższego punktu nie ma. Na początku osoby, które się zbierały na placu naturalnie zaczęły gromadzić się wzdłuż taśmy wyznaczającej obrys samolotu i przez to kształt tupolewa zaczynał być dobrze widoczny. Niestety, sami organizatorzy kazali "uwolnić obrys" samolotu. Zupełnie niepotrzebnie moim zdaniem. Oczywiście zwróciłem im na to uwagę, ale nie okazali się na tyle lotni, żeby z mojej wskazówki zrobić użytek.

Na symboliczny pokład wchodzą pasażerowie z krwi i kości


Wszyscy zajęli już swoje miejsca


96 osób


Organizatorzy mówią m.in. o konieczności powołania międzynarodowej komisji badającej katastrofę. Pomarzyć można..


Naturalne było, że po zakończeniu happeningu wszyscy pójdziemy pod Pałac Prezydencki oddać hołd Lechowi Kaczyńskiemu


Było śpiewanie pieśni patriotycznych..


.. i zapalanie zniczy


Był m.in. ks. Małkowski


Ewa Stankiewcz i Jan Pospieszalski nagrywali materiały prawdopodobnie do kolejnych odcinków "Solidarnych 2010"


Były oczywiście transparenty, taktownie rozwinięte po drugiej stronie Krakowskiego


Ta miła pani obiecała mi, że ten który trzymała, poprawi, więc nie pokażę go w całości :)


Wydaje mi się, że pod pałacem było więcej osób niż na placu


I jeszcze dodatek na koniec - "skandaliczny transparent", od którego zaczął relację o happeningu onet



Tyle hałasu o drobiazg zrobiony flamastrem na tekturce, co widać na szerszym ujęciu - to się nazywa "obiektywny" przekaz

Brak komentarzy: