środa, 28 czerwca 2006

Strach

Boję się, co w swojej najnowszej książce "Strach" wymyślił Jan Tomasz Gross. Autor opublikowanych kilka lat temu "Sąsiadów" dał się poznać jako ten, który fakty traktuje co najmniej wybiórczo, a warsztat historyka jest dla niego zbyt prymitywnym narzędziem przekazu. Boję się, bo już sama okładka przeraża. W podtytule książki czytamy: "Anti-semitism in Poland after Auschwitz". Jakże wiele mówiąca zbitka. Dla kogoś, kto nie zna historii i nawet nie zajrzy do środka "Strachu", nie będzie przecież wątpliwości, kto zbudował obozy zagłady.. Boję się tym bardziej, że do zaledwie jednej z recenzji książki odniósł się krytycznie Adam Michnik. Mrożące krew w żyłach jest to, że w swej krótkiej wypowiedzi Michnik wręcz "zmienia ideologię na myślenie", jak to zgrabnie ujął na swoim blogu Lear. A powodem ku temu nieoczekiwanemu zwrotowi historii jest przecież nawet nie tylko nowa książka Grossa, co zaledwie jej recenzja. To jednak nie koniec złych zapowiedzi.

Napięcie, jak u Hitchcocka rośnie.. notka wydawcy nie pozostawia już bowiem żadnych niedomówień. Oto czytamy w niej, że autor opisuje antysemityzm w Polsce po wojnie, gdy Żydzi wracali odbudować swoje życie, a doświadczali pogromów i masakr, co doprowadziło do zniszczenia ich wieloletniej tradycji życia wspólnotowego w Polsce. W oryginale: "Describes the wave of anti-Semitism that swept through Poland in the years following World War II, when Jews who had fled the country returned to rebuild their lives, examining the pogroms, massacres, and conflict that destroyed a millennium of Jewish community life in Poland."

Biorąc nawet pod uwagę rozpętaną ostatnio nagonkę na Polskę, jako siedlisko antysemityzymu, nietolerancji, rasizmu, homofobii itp. nie wiem, czy coś bardziej strasznego niż "Strach" może nas jeszcze spotkać. A przecież "Strach" przeczytał na razie tylko Elie Wiesel, którego recezja ukazała się Washington Post, choć pod jakże neutralnym tytułem "The Killing After the Killing".

piątek, 23 czerwca 2006

Do trzech razy sztuka?

Dyplom ukończenia studiów Zyty Gilowskiej

Szkoda mi Zyty Gilowskiej, która musiała złożyć dymisję ze względu na wszczęcie przeciw niej procedury lustracyjnej przez Rzecznika Interesu Publicznego Włodzimierza Olszewskiego. Niestety "przeciw", ponieważ Rzecznik podejrzewa ją o to, że wcześniej złożyła fałszywe oświadczenie lustracyjne. Szkoda mi nawet dlatego, że całkiem niedawno pani profesor chciała mnie nieźle rąbnąć po kieszeni (na kosztach uzyskania przychodu). Zyty szkoda mi tym bardziej, że to już jej drugie wymuszone odejście z aktywnej polityki. Nie znam materiałów, którymi dysponuje pan Olszewski, mam tylko nadzieję, że Zyta i tym razem się wybroni.

Pikanterii całej sprawie dodaje jak zwykle moment wszczęcia procedury lustracyjnej (plotki o ewentualnych problemach Zyty z IPN - choć na liście Wildsteina jej nazwiska nie ma - słychać było od ładnych paru miesięcy) oraz insynuowane przez Wyborczą naciski Marcinkiewicza na Rzecznika, aby procedury nie wszczynał. Naciskom zaprzeczyli obydwaj zainteresowani, a przeciw Gazecie Ciesiołkiewicz zapowiedział złożenie pozwu sądowego w tej sprawie. Być może zatem cała sprawa jest dęta, jako kolejna odsłona salonowego ataku na prawicowy rząd. Nie bronię Zyty bynajmniej tylko dlatego, że była jedną z lepszych wizytówek obecnego rządu. Instyktownie czuję, być może naiwnie, że nie ma po prostu nic na sumieniu.

poniedziałek, 19 czerwca 2006

Porażający Zuchwały Układ

Superwizjer o prywatyzacji PZU

Reportaż śledczy dziennikarzy "Superwizjera" TVN, który zapowiadałem kilka dni temu, okazał się naprawdę porażający. Co prawda wynika z niego, że nie mamy prawdopodobnie do czynienia z grubą aferą finansową - akcje PZU kupiło konsorcjum Eureko i BIG BG, które zaoferowało najwięcej - to jednak to, co działo się za kulisami przetargu i przed nim, może przyprawić o ból głowy. W materiale pojawiło się tak wiele wątków, z których każdy mógłby stanowić zaczątek pomniejszej afery, że nie podejmuję się nawet wyliczenia ich wszystkich. Reportaż trzeba po prostu obejrzeć - mam nadzieję, że niedługo zostanie udostępniony w Internecie. Zaczyna się bowiem od trzęsienia ziemi, a później napięcie rośnie..

Bombą jest rola, jaką odegrał w całej sprawie Marek Belka - dziennikarze TVN wytknęli mu kłamstwa przed Komisją śledczą ds. prywatyzacji PZU (Belka miał pracować w firmie doradzającej podczas prywatyzacji PZU, czemu przed komisją zaprzeczył), konflikt interesów (Belka był członkiem rady nadzorczej BIG Banku Gdańskiego, członkiem Rady doradcy prywatyzacyjnego ABN Amro oraz społecznym doradcą ekonomicznym prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego) oraz zastraszanie Grzegorza Wieczerzaka, gdy ten zablokował kojarzonemu z lewicową nomenklaturą BIG Bankowi Gdańskiemu (którego prezesem był związany z pałacem prezydenckim Bogusław Kott) przejęcie kolejnych udziałów w PZU.

Na spełnienie gróźb Wieczerzak zresztą długo nie czekał - w błyskach fleszy został aresztowany i odsiedział 3 lata na podstawie, jak się później przed sądem okazało, niewiarygodnego raportu sporządzonego w sprawie nadużyć finansowych w PZU, przygotowanego przez firmę audytorską „Deloitte & Touche“. Superwizjer pokazał, że raport o kryptonimie "Kobra" powstał nie na zamówienie PZU Życie, jak wcześniej sądzono, lecz.. Eureko (audytor temu jednak zaprzecza). "Kobra" już jednak wcześniej wzbudzała podejrzenia niektórych "oszołomów".

To wszystko jednak nic w porównaniu z tym, co wyrabiały przy tej okazji służby specjalne. A były to działania par excelance mafijne - grożenie utratą życia lub zdrowia byłemu ministrowi skarbu państwa Andrzejowi Chronowskiemu i jego rodzinie (!), bezpośrednio przed wejściem ministra na przesłuchanie przed komisją śledczą. Wcześniej Chronowski, gdy był jeszcze urzędującym ministrem, publicznie wypowiadał się bardzo ostro przeciw sprzedaży PZU Eureko i BIG BG, wietrząc w tej transakcji nieczystą grę. Nieformalne, bo prawdopodobnie poza wiedzą ich koordynatora, działania służb specjalnych miały prawdopodobnie - jak wynika z materiału - swego protektora w pałacu prezydenckim, gdy zasiadał w nim Aleksander Kwaśniewski. Z materiału TVN jasno też wynika, że Kwaśniewski miał decydujacą rolę w obsadzeniu swojego kolegi Cezarego Stypułkowskiego na stanowisku prezesa PZU. Jeśli ktoś miał wątpliwości o istnieniu Układu w III RP, to po obejrzeniu reportażu mieć ich zapewne już nie będzie..

sobota, 17 czerwca 2006

Dziennik.pl kontra Gazeta.pl

Dziennik onlinePo udanym debiucie Dziennika (średnia sprzedaż w kwietniu osiągnęła ponad 250 tysięcy egzemplarzy), jego wydawca kończy prace nad uruchomieniem powiązanego z gazetą portalu internetowego. "W tej chwili przygotowujemy 24-godzinny internetowy serwis informacyjny. Będzie to bliźniak gazety koncentrujący się na informacjach i wartościowych tekstach dziennikarskich." - powiedział w wywiadzie dla wortalu Wirtualnemedia.pl prezes Axel Springer Polska Florian Fels. O nowym projekcie Axela pisze także Gazeta Prawna. Serwis ma ruszyć jeszcze w wakacje. Będzie to kolejne, silne uderzenie w Agorę. Już teraz jej akcje, raptem dwa miesiące po premierze Dziennika, notują jedne z najniższych poziomów cenowych w historii.

Oprócz uderzenia Agory po kieszeni, która zapewne będzie musiała oddać część przychodów z reklamy internetowej, Dziennik.pl (pod takim adresem ma być dostępny nowy serwis) będzie, mam nadzieję, kolejnym krokiem w odebraniu Agorze opiniotwórczego monopolu, tym razem w Internecie. Bowiem mimo że informacyjnych portali i serwisów mamy całkiem sporo, to jednak zdecydowanie najwięcej tzw. materiałów własnych, w kórych można zawrzeć również nomen omen i własne opinie redakcji, jest dostępnych właśnie na Gazecie. Inne portale bazują głównie na mniej lub bardziej przetworzonych informacjach agencyjnych, z rzadka tylko okraszając je autorskimi materiałami redakcji samego portalu czy też informacjami z zaprzyjaźnionego lub powiązanego strukturą właścicielską medium (TVN w przypadku Onetu, RMF FM jeśli chodzi o Interię, czy Polsatu w przypadku Wirtualnej Polski).

Trzeba też przyznać, że chcąc podyskutować o aktualnych wydarzeniach, rozbudowane forum Gazeta.pl jest jak na razie bezkonkurencyjne. I to nawet pomimo tego, że admini Gazety wedle własnego widzimisię wycinają niewygodne im wątki, czego sam niedawno doświadczyłem. Choć na Gazecie nie brakuje oczywiście kłótni, wyzwisk i całego tego internetowego zgiełku, to jednak to, co dzieje się na pseudoforach wymienionych portali to na ogół zupełne dno. Niestety, blogi polityczne, z nielicznymi wyjątkami, nie stanowią na razie tak szerokiej i wydajnej platformy wymiany pogladów jak fora. Blogi są przez polskich internautów traktowane raczej jako autorska gazetka, a poglądami wymienia się na nich na ogół tylko raczej wąska grupa stałych czytelników, w dużej mierze - także blogerów. Nie, nie, nie zgubiłem głównego wątku.. ;)

Z drugiej bowiem strony, nie tylko Gazecie, ale i naszym skromnym i nie w pełni rozwiniętym jeszcze blogom, przybędzie prawdopodobnie silny konkukrent. Tym silniejszy, że przecież, co już po dwóch miesiącach obecności Dziennika na rynku jasno widać, o zdecydowanie prawicowym zabarwieniu. Tym samym kładący nacisk na te same kwestie co my i opisujący rzeczywistość z podobnego punktu widzenia. Nie to, co przemilczająca, wyolbrzymiająca lub manipulująca Wyborcza, która dzięki swojej nieczystej grze stanowiła jakże wdzięczny punkt odniesienia dla pokaźnej liczby postów na prawicowych blogach. Choć Agora w dającej się przewidzieć przyszłości pewnie nie padnie, to ciekaw jestem, czy już niedługo nie zatęsknimy jeszcze za silną Wyborczą i jej internetowym wcieleniem - Gazetą.pl? Żartowałem oczywiście..


Tagi: ; ;

piątek, 16 czerwca 2006

Opus Dei w interesie lewicy

Z zapartym tchem przeczytałem na Onecie artykuł o kulisach prywatyzacji PZU, będący pierwszą odsłoną wielomiesięcznego śledztwa dziennikarzy "Superwizjera" TVN w tej sprawie. Choć materiał obfituje w sensacyjną retorykę, podkręconą dodatkowo przywoływaniem Opus Dei, to jednak rola członków tej organizacji w doprowadzeniu do sprzedaży akcji PZU konsorcjum BIG Banku i Eureko wydaje się istotna.

Co ciekawe, z materiału wynika to, że dokonujący prywatyzacji prawicowy rząd Buzka został przez Opus Dei wpuszczony w maliny i de facto sprzedał PZU portugalskiej firmie związanej z tamtejszją.. lewicą. Konkretnie chodzi o portugalski bank BCP. W transakcji istotną rolę odegrała także polska lewica (SLD), zarówno jako jej akuszer, jak i - poprzez "swój" BIG Bank - jedna z jej stron, a tym samym beneficjentów. Wybijającą się postacią w tej grze po stronie lewicy miał być sam Marek Belka. AWS nie uzyskała co prawda bezpośrednich korzyści, ale od przejmujących PZU podmiotów miała otrzymać wsparcie dla powstającej Telewizji Familijnej.

W sprawie bulwersuje ponadpartyjne porozumienie w jak się później okazało zbyt tanim oddaniu przez skarb państwa kontroli nad PZU. Na tym jednak nie koniec. "Zebrane przez dziennikarzy relacje i dokumenty ponad wszelką wątpliwość wskazują, że transakcji tej towarzyszyła seria nadużyć i polityczna gra, dzięki której dobrze ustosunkowane kręgi biznesowe mogły liczyć na potężne zyski." O szczegółach tej gry mamy się dowiedzieć w niedzielę (18 czerwca) o godzinie 21.50 w programie "Superwizjer" w TVN. Warto obejrzeć..

Przepraszam. Amen?

W imieniu Kościoła Krakowskiego tym, którzy uważają, że zostali skrzywdzeni przez postawę niektórych kapłanów, mówię: przepraszam.

Tymi słowami kardynał Dziwisz przeprosił za księży współpracujących z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Po decyzji kard. Dziwisza zakazującej księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu publikacji nazwisk tych, za których metropolita teraz przeprasza, słowa te wydają się być ostatecznym zamknięciem lustracji Kościoła Krakowskiego. Choć sam ksiądz Tadeusz ocenił tę wypowiedź jako przełomową w sprawie lustracji w Kościele, ja żadnego przełomu w niej nie widzę. Obok przeprosin, usłyszeliśmy bowiem znowu, że "półprawda może tylko kogoś skrzywdzić" oraz "Czy naprawdę chodzi o naprawienie krzywd, czy też o podkopywanie autorytetu Kościoła, bo komuś Kościół jest niewygodny?". Czyli odkładanie lustracji w Kościele ad calendas grecas i straszenie tych, którzy do niej przekonują.

A przecież tylko wiernym zależy na wyjawieniu prawdy! Opiniotwórcze środowiska lewicowe nabrały w tej sprawie wody w usta, czy nawet, jak antylustracyjny guru Żakowski, broniły postawy prezentowanej przez kard. Dziwisza. Co więcej, to właśnie przede wszystkim sama Agora i jej satelickie media oddawały swoje łamy dla, jak się później okazało, księży - tajnych współpracowników SB. Jest to właśnie jeden z powodów, dla których lustracja księży jest tak ważna. Skoro prowadzą oni działalność publiczną i maja wpływ na to, jak myślą miliony wiernych, niech się ujawnią! Niech dadzą dobry przykład dla innych środowisk, a nie wpisują się w model, jakże charakterystyczny dla III RP, korporacji.

Takiego wezwania jednak z ust kard. Dziwisza nie usłyszałem. Nie ma obawy, że Kościół na autolustracji straci, bo przecież jego rola w obaleniu komunizmu w Polsce była bodaj największa, i to pomimo tego, że niektórzy z hierarchów grali do własnej bramki. Tym przejrzystsza będzie też obecna działalność księży - publicystów i autorytetów, których na łamach wielu gazet i falach eteru nie brakuje.

Przeprosiny są też chyba nie za bardzo na miejscu, bo przecież, z tego przynajmniej co mi wiadomo, księża nie donosili nigdy na parafian, lecz sami na siebie. Dlaczego zatem kard. Stanisław przeprasza wiernych podczas procesji Bożego Ciała? Jest to dla mnie zagadką..


Tagi: ;

czwartek, 15 czerwca 2006

Cenzura prewencyjna A.D. 2006

Oczy przecierałem ze zdumienia, czytając wstępniak do najnowszego wydania Gazety Polskiej, autorstwa jej naczelnego Tomasza Sakiewicza (GP nr 24, 14.06.06). Otóż cały tekst jest pocięty przez cenzurę! Nie jest to jednak żaden archiwalny artykuł z zaznaczonymi ingerencjami cenzora z Mysiej (ulica, przy której siedzibę miała cenzura w czasach PRL). Rolę prewencyjnego cenzora przejął sąd, zakazując Sakiewiczowi pisania o roli Bogusława Koczura w wyprowadzaniu publicznych pieniędzy z Komitetu ds. Młodzieży w czasach, gdy kierował nim Aleksander Kwaśniewski. Jest to pierwszy przypadek prewencyjnej cenzury prasowej w Polsce po 1989 roku.

Jak wielkim interesom zagroziła redakcja Gazety Polskiej, że sąd, wydając zakaz, nie uwzględnił nawet jakichkolwiek argumentów jej naczelnego? Co na to autorytety mendialne - te Szczuki, Kutze, Frasyniuki, Środy jak lwy walczące o wolność słowa dla Joanny Senyszym, która na paradzie homoseksualistów z pejczem w dłoni wykpiła słowa Jana Pawała II?! Gdzie sama Wyborcza, tak przecież całkiem niedawno obawiająca się o wolność słowa w Polsce po jednej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego? Gdzie są zatem wolne media, wolni dziennikarze, którzy wsparliby kolegę, którego dotknął prewencyjny zakaz publikacji na określony temat, bez względu na treść?!

Biorąc pod uwagę, jak Sakiewicz zgrabnie poradził sobie z cenzurą we wstępniaku (którego lekturę gorąco polecam, bo to naprawdę mistrzostwo świata), nie tracę jednak nadziei na rychłe wyjawienie pełnej prawdy w tej bulwersującej sprawie malwersacji finansowych w Komitecie ds. Młodzieży. Mam też nadzieję na rychłą zmianę przepisów, które umożliwiają tak kuriozalne działania sądów. W cywilizowanych krajach takie rzeczy można oglądać tylko w kinach - system kontroli obywateli i ich aresztowania, zanim popełnią przestępstwo dobrze pokazuje Raport mniejszości. Ilustracja powyżej to kadr z tego filmu - Tom Cruise "wycina" namiary na mającego popełnić przestępstwo obywatela z wizji generowanych przez przepowiadaczy przyszłości.


Tagi: ;

czwartek, 8 czerwca 2006

Kulturalni geje

Nie bądź jak ta młodzież od pięści, jak narodowa wesz,
Miasto dla wszystkich jest, to chyba wiesz,
Dla tych mężów co na ulicach całować chcą żony,
Dla żon co trzymają mężów za rękę, to jest piękne,
Nie mniej i nie bardziej piękne niż dwóch facetów, dwie kobiety objęte.


Zmiana wizerunku Bolka i Lolka

Dziś rozpoczynają się w Warszawie Dni Równości 2006 – Kultura Różnorodności. Pod tym kamuflażem ukrywa się jedna z największych imprez gejowskich w historii Polski. Nie miałbym nic przeciwko niej, gdyby nie m.in. poprawnościowy kamuflaż właśnie. Niech sobie geje urządzają przedstawienia, koncerty, konferencje, wystawy, arferparty etc. w miejscach do tego przeznaczonych i pod wyraźnym szyldem, a nie ściemniają, że ich odmienne od naturalnych zachowania seksualne to taka sama różnorodność, jak powiedzmy kolor włosów. Nie wyobrażam sobie np. dni równości zorganizowanych przez brunetki lub blondynki, co biorąc pod uwagę choćby liczbę żartów o tych ostatnich, można uznać, że blondynki są dyskryminowane w społeczeństwie. A geje i lesbijki nie są - żadna kara za bycie tymi, kim są ich przecież nie spotyka. Oczywiście poza pozbawieniem potomstwa związków homoseksualnych, dokonanym przez samą naturę.

Te całe dni mają pokazać reszcie społeczeństwa, o czym zresztą mówi wprost fragment hymnu zacytowanego na wstępie, że to, gdy facet obłapia faceta jest równie piękne, jak to, gdy mężczyzna obejmuje i całuje kobietę. Oczywiste jest, że ludziom bez zaburzeń seksualnych, gdy zetkną się z pierwszą sytuacją, zbiera się na wymioty, a gdy zobaczą drugą być może poczują zazdrość. I jest to naturalne zachowanie, bo gdyby było inaczej, gatunek ludzki by wymarł.

Główną "atrakcją" tych dni ma być sobotnia Parada Równości, która została niestety zalegalizowana przez władze stolicy. Nie rozumiem, po co geje i lesbijki mają maszerować głównymi ulicami Warszawy. Nie będzie to przecież marsz przeciw dyskryminacji, bo osoby o odmiennych preferencjach seksualnych nie są w Polsce dyskryminowane. Parada odbywać się będzie na otwartym terenie publicznym, na oczach przypadkowych przechodniów, także dzieci. Co oczywiście ma za zadanie zakodowanie w świadomości, szczególnie tych ostatnich, akceptacji dla tego typu związków. Akceptacji.. z możliwością swobodnego (bo parada ma pokazać, że przecież nic w tym nie ma złego) wyboru orientacji seksualnej przez samego zainteresowanego. Nie akceptuję tego. Choćby dlatego, że mam w tym osobisty interes - nie chcę obiniżać szans swojego syna na założenie rodziny, a siebie na bycie dziadkiem.

A to, że homoseksualiści mają na celowniku dzieci świadczy m.in. okładka gejowskiego pisma "Siegessaule", zachęcająca Niemców do przyjazdu na warszawską paradę. Zamieszczona w piśmie grafika w skandaliczny, a do tego bezprawny (bez wiedzy i zgody autorów bajki) sposób zmienia wizerunek Bolka i Lolka tak, że są oni pokazani jako para gejów! Aby symbol bardziej pasował do gejowskiej poetyki, jednej z postaci dorysowano.. biust. Co ciekawe, ja dorosły patrząc na obrazek wcale tego nie zauważyłem. Natychmiast jednak zauważył to mój kilkuletni syn i ze zdziwieniem zapytał - "A dlaczego Bolek ma cycki?". Ano dlatego, żeby na ugruntowanym symbolu chłopięcej przyjaźni wywołać skojarzenia bazujące na symbolice erotycznej! Można to także rozumieć jako zachętę do uprawiania turystyki pedofilskiej w Polsce, z której Niemcy są przecież znani w Tajlandii czy na Kubie.

Ewidentną prowokacją, tym razem wobec starszej młodzieży, będzie śpiewany przez uczestników parady hymn, którego fragment umieściłem we wstępie. Tak na marginesie - jedną z głównych prawykonawczyń hymnu jest Kazimiera Szczuka, której poświęciłem już tutaj trochę miejsca. Atak na Młodzież Wszechpolską jest jak widać kolejnym elementem kultury gejowskiej, która będzie prezentowana podczas dni równości. Taka "kultura" jest tym bardziej kuriozalna, że tego samego dnia będzie szedł ulicami Warszawy Marsz Tradycji i Kultury, zorganizowany przez Wszechpolaków. Cóż, biorąc pod uwagę to, że w Paradzie Równośći zapowiedzieli swój udział geje bokserzy i karatecy z całej Europy, może być naprawdę kulturalnie..


Tagi: ;

sobota, 3 czerwca 2006

Happening Leara - fotoreportaż

Dzisiaj odbył sie pierwszy (chyba) happening zorganizowany przez prawicowego blogera. A konkretnie przez jednego z najaktywniejszych blogerów polskiej prawicy - Leara. Dla niezorientowanych w temacie, organizator poświęcił dzisiejszej manifestacji kilka ostatnich notek na swoim blogu. Happening, pod hasłem "Prawda was wyzwoli", był sprzeciwem wobec decyzji arcybiskupa Dziwisza, zabraniającej ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu podania do publicznej wiadomości materiałów o współpracownikach SB w Kościele krakowskim.

Po sporym wirtualnym wsparciu pomysłodawcy happeningu przez innych prawicowych komentatorów, w realu okazało się, że siły protestujacych nie są zbyt duże. Happening został jednak zauważony, a to przecież najważniejsze. Pytanie, czy jego przesłanie dotrze do świadomości tych, do których było skierowane. Na obsługę medialną nie można było narzekać, jednak ciekawe, czy coś pójdzie on-air/na łamy. TVN 24 siedział manifestantom cały czas na karku, zarówno robiąc wywiady pod pomnikiem kard. Wyszyńskiego z kilkoma uczestnikami, jak i później wykonując "przebitki" z przystanku pod Pałacem Namiestnikowskim i finału pod kurią metropolitalną.

Tak jak pisałem wcześniej w komentarzach na blogu Leara i Homestera, nie popieram otwartego, publicznego sprzeciwu wobec Kościoła (hierarchii), choć zgadzam się z ideą przejrzystości w hierarchii kościelnej. Obiecałem jednak, że przyjdę poobserwować akcję. Dzielę się zatem zapisem fotograficznym z tej miłej imprezy. Choć, jak widać niżej, były i trudne momenty ;).